13 gniewnych ludzi. Polska ekipa himalaistów już w drodze na K2

Majka Lisińska - Kozioł
To jest wyprawa w górski kosmos, tyle że w kosmosie już ktoś przed nami był - mawiał Andrzej Zawada „Lider”, twórca himalaizmu zimowego. Polacy po raz trzeci podejmą próbę zdobycia góry zimą. Wylecieli do Islamabadu.

Ekstremalne warunki, które panują na K2 czynią tę górę najbardziej niebezpieczną i niedostępną dla wspinaczy. I jednym z największych wyzwań współczesnego himalaizmu sportowego. Zdobycie K2 (8611 m n.p.m.) zimą oznacza, że trzeba wejść na wierzchołek przed 20 marca. Im bliżej tej daty, tym dłuższy będzie dzień, wyższe temperatury oraz, przynajmniej teoretycznie, lepsze warunki pogodowe. A w Karakorum to one mają kluczowe znaczenie.

K2 jest wszak najbardziej, ze wszystkich ośmiotysięczników, wysuniętą na północ górą. Doskwiera tam niska temperatura, która spada do minus 50 st. C, co bywa odczuwane nawet jako minus 70. Jednak największym problemem jest wiatr. Nad Karakorum o tej porze roku przesuwa się lodowaty „jet stream”; wieje z północnego zachodu od końca grudnia do marca. Na 10 tysiącach metrów osiąga 300 km na godzinę, a na K2 jego prędkość dochodzi do 150 km na godzinę; góra stoi na ryglu i nie jest osłonięta innymi wierzchołkami.

Wszelkie działania w takiej zawierusze są niemożliwe. Trzeba czekać na tzw. okno pogodowe, czyli na dni bezchmurne, w miarę słoneczne, gdy prędkość wiatru w górnych partiach spada do 30-50 km. Na ogół zdarzają się dwa, czasem trzy okna pogodowe w sezonie. W takich momentach możliwe jest podjęcie ataku na szczyt. By zmieścić się czasowo w „oknie” tempo wspinaczki w górę i z powrotem musi być szybkie. O sukcesie decyduje wytrzymałość i siła ludzi.

Z powodu wiatru na górze jest problem nie tylko ze wspinaniem się, ale też z rozłożeniem namiotu w obozie, no i zawsze istnieje obawa, że nie przetrwa on tam, gdzie został postawiony. Bezpieczniej jest go za każdym razem składać, ale to wymaga pracy i sił. - Na ścianie często nie ma śniegu, a stoki pokryte są szklistym lodem, który sprzyja odmrożeniom, a wspinanie się po nim nastręcza sporo trudności technicznych - opowiada Krzysztof Wielicki, który brał udział w kilku wyprawach na K2.

Ale zimą góra była atakowana tylko trzykrotnie. Na przełomie 1987 i 1988 roku próbę podjęła międzynarodowa grupa pod kierunkiem Andrzeja Zawady. Osiągnięto wtedy wysokość 7300 m. W roku w 2003 roku ekipą Netia K2 Polska Wyprawa Zimowa dowodził Wielicki. - Dotarliśmy do wysokości 7650 m n.p.m. Góra się nie poddała - mówi. W 2012 roku wspinali się Rosjanie. Nie przekroczyli progu 8 tys.

Wielicki twierdzi, że za pierwszym razem zabrakło perfekcji, ale też pokory. W głowach wspinaczy wciąż tkwił zimowy sukces na Evereście. Druga wyprawa została zorganizowana z rozpędu. Rozpoczął jej przygotowanie Andrzej Zawada, ale zmarł przed wyjazdem. - Mieliśmy bardzo mocny skład, ale przekonaliśmy się, że z K2 nie ma żartów, zwłaszcza że nie było łączności satelitarnej, a co za tym idzie żadnej prognozy. Pod koniec wyprawy mogliśmy jeszcze raz ruszyć do szczytu, jednak „jet stream” zszedł do bazy i praktycznie ją zdemolował. Teraz mamy więcej doświadczenia. A zaprawieni wspinacze, którzy byli zimą w górach wysokich, jak Gołąb, Bielecki czy Urubko, dają nadzieję na powodzenie. Nam się ta góra po prostu należy - dodaje Wielicki.

I ma rację. To Polacy zaczęli zimową eksplorację ośmiotysięczników. Na początek, w 1980 roku, zdobyli Mount Everest (8848 m n.p.m.). Od tamtej pory udało się wejść zimą na kolejnych 13 ośmiotysięcznych gór. Na dziesięć z nich pierwszego wejścia dokonali Polacy. Zostało im K2. Dziś wylecieli do Islamabadu, żeby zaklepać dla siebie i tę ostatnią.

Będą się wspinać południowo-wschodnim filarem, tzw. drogą Basków nazywaną też drogą Cesena. - Znamy ją dość dobrze. Podczas wyprawy przygotowawczej przekonaliśmy się, że da się nią poruszać dość szybko - mówi Janusz Gołąb, kierownik sportowy wyprawy.

Wielicki przypomina, że spędził pod K2 w sumie prawie czternaście miesięcy, zanim latem, za czwartym podejściem, góra mu się poddała. Wszedł drogą zdobytą wcześniej przez Japończyków. Trudną, ale nie nową. I nie była to zima. Pozostał niedosyt. - Zawsze mierzyliśmy wysoko. Tego nas uczył „Lider” - Andrzej Zawada: Wybierajcie nieprzetarte ścieżki - zwykł mawiać. Mieliśmy chyba też potrzebę pisania światowej i narodowej historii wspinania.

Tym razem Polacy chcą założyć cztery obozy. Pierwszy na wysokości 5900 m n.p.m., drugi na około 6300, trzeci na wysokości ponad 7 tys. metrów. Wspinacz, który spędzi jedną albo dwie noce w obozie trzecim, będzie gotowy, żeby dokonać ataku szczytowego. - To duża odległość, ale do pokonania - uważa Gołąb.

Obóz czwarty powstanie na granicy 8 tysięcy. Noc na tej wysokości w zimie to zbyt wielkie ryzyko, więc nie przewiduje się tam noclegu. Będzie tam czekać ratunkowa butla z tlenem i trochę paliwa.

Zdaniem Wielickiego mamy mocny zespół i to zwiększa szanse na sukces. Zresztą, jak mówi, kto nie próbuje sięgać po niezdobyte, nie pisze historii. - Gdy ruszaliśmy na Everest, nikt nie sądził, że na najwyższy szczyt ziemi można się dostać zimą - zauważa Wielicki.

Janusz Majer, który koordynuje projekt Polski Himalaizm Zimowy, dodaje, że każdy z uczestników wyprawy miał możliwość przebadania się wysiłkowego i kardiologicznego. Mógł korzystać z komór hiperbarycznych, które dają jakby wstępną aklimatyzację. Dodaje: - Współpracuje z nami Robert Szymczak, świetny lekarz, specjalizujący się w medycynie wysokogórskiej, który był na kilku ośmiotysięcznikach, w tym na Evereście. Będzie wspomagał wyprawę z kraju. Współpracujemy z Martą Naczyk - dietetyczką, która przygotowuje zaplecze żywnościowe wyprawy.

Nowoczesny sprzęt wspinaczkowy, ubrania, łączność satelitarna mają znaczenie, bo poprawiają komfort, czasem bezpieczeństwo, ale to człowiek odegra decydującą rolę. Dlatego w wyprawie biorą udział doświadczeni wspinacze. Ma to znaczenie, bo jeśli ktoś wiele razy działał w górach, przy każdym następnym tam pobycie będzie mu łatwiej.

- Mamy szansę napisania historii - ocenia Janusz Gołąb, kierownik sportowy wyprawy. Adam Bielecki ma nadzieję, że tak się stanie, ale jego priorytety są następujące: po pierwsze, żeby wszyscy wrócili cali i zdrowi, po drugie, żeby Polacy weszli na wierzchołek, a po trzecie, żeby on był wśród nich. - Przed nami wielkie sportowe wyzwanie. K2 daje się wszak we znaki także latem, nie tylko zimą. Są sezony, gdy nikt na wierzchołek tej góry nie wchodzi. Marzę o tym, żeby nam się udało stanąć na szczycie - mówi Krzysztof Wielicki. - Ale najważniejszy jest bezpieczny odwrót. I powrót do domu w komplecie.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: 13 gniewnych ludzi. Polska ekipa himalaistów już w drodze na K2 - Plus Dziennik Polski

Komentarze

Komentowanie artykułów jest możliwe wyłącznie dla zalogowanych Użytkowników. Cenimy wolność słowa i nieskrępowane dyskusje, ale serdecznie prosimy o przestrzeganie kultury osobistej, dobrych obyczajów i reguł prawa. Wszelkie wpisy, które nie są zgodne ze standardami, proszę zgłaszać do moderacji. Zaloguj się lub załóż konto

Nie hejtuj, pisz kulturalne i zgodne z prawem komentarze! Jeśli widzisz niestosowny wpis - kliknij „zgłoś nadużycie”.

Podaj powód zgłoszenia

Nikt jeszcze nie skomentował tego artykułu.
Wróć na i.pl Portal i.pl