10 najdziwniejszych procesów w małopolskich sądach

Artur Drożdżak
19-letni Adam S., który zabił matkę i zamurował zwłoki w domu
19-letni Adam S., który zabił matkę i zamurował zwłoki w domu fot. Artur Drożdżak
Od lat Artur Drożdżak, sprawozdawca sądowy "Gazety Krakowskiej", śledzi najtrudniejsze, najważniejsze sprawy, jakie trafiają do sądów w Małopolsce. Poniżej jego lista 10 najbardziej zaskakujących procesów z ostatnich 10 lat.

§1 Pamiętnik omal nie pogrążył gwałcicieli
- Zostałam zgwałcona! - 16-letnia Sabina B. na komendzie w Tarnowie opowiedziała jak pół roku wcześniej była wielokrotnie gwałcona przez pięciu chłopaków. Porwali ją, gdy szła do szkoły, gwałcili w pobliskiej stodole. Potem wykorzystali kilka razy w namiocie nad rzeką. Zrobili jej zdjęcia nago i straszyli, że je rozpowszechnią w całym miasteczku.
- Dlatego do tej pory milczałam - zeznawała. Szczegóły sprawy opisała w pamiętniku. Na tej podstawie aresztowano i skazano pięciu gwałcicieli. Wyrok uchylono, a podczas kolejnego procesu wyszło na jaw, że dziewczyna wszystko zmyśliła.
- Sabina B. przez pół roku mogła mieć kontakty seksualne z oskarżonymi, nawet zbiorowe, ale były one dobrowolne - uznał tarnowski sąd. Dlaczego to zrobiła? Bo działała z zemsty na jednym rzekomym gwałcicielu, który ją zwyczajnie porzucił.

§2 Pokroił matkę na 770 kawałków
Zmienne były koleje losu 19-letniego Adama S., który przed nowosądeckim sądem odpowiadał za zabójstwo matki i poćwiartowanie jej zwłok na 770 kawałków, które na koniec zamurował w piwnicy domu w Grybowie.
Chłopak najpierw został skazany na 15 lat więzienia, potem w kolejnych procesach zmieniały się ustalenia dotyczące zbrodni. Ostatecznie uznano go za winnego zbezczeszczenia zwłok matki, przekroczenia granic obrony koniecznej i spowodowania ciężkiego uszczerbku na zdrowiu matki, co skutkowało jej śmiercią. Sąd przyjął, że synowi nic nie groziło ze strony 65-letniej, słabej kobiety. Chwycił jej rękę, gdy zamierzyła się na niego nożem, a potem zadał jej uderzenie pięścią, jak sam mówił, z maksymalną siłą. Wielu szczegółów sprawy nie dało się ustalić i dlatego należało wątpliwości rozstrzygnąć na korzyść oskarżonego. Ostateczny wyrok to 10 lat więzienia.

§3 Wróżka mało wiarygodna
40-letnia Jadwiga P. prowadziła w Krakowie własną firmę, gdy w maju 2006 r. zjawiła się na policji i podała, że jest prześladowana przez członków gangu, którzy chcą od niej pieniędzy. - Zgodziłam się, bo grozili mi śmiercią - opowiadała. Kolejne zeznania brzmiały bardziej sensacyjnie. Mężczyźni mieli zmusić kobietę do wejścia do bagażnika auta, wywieźli do lasu. Tam kazali kopać dół, rozebrać się do naga i wejść do środka. Podczas kolejnego przesłuchania opisała, że członkowie gangu w jej mieszkaniu dokonali zabójstwa wspólnika, który nie rozliczył się z zysków. Za kratki trafiło 6 mężczyzn, ale Jadwiga P., główny świadek oskarżenia, zniknęła. Pojawiła się w Warszawie, gdzie zaczęła dorabiać jako wróżka Sybilla.
- Kobieta złożyła zeznania, które biegły psycholog określił jako urojenia. Pani pisze, że kontaktuje się z siłami pozaziemskimi. To dyskwalifikuje jej relacje dotyczące oskarżonych - uznał sąd. Mężczyzn wypuścił zza krat, potem ich uniewinnił.

§4 Biegłego problem z wężem
- Zostałem ukąszony przez kobrę malajską - Lesław L. takimi słowami zwrócił się do rejestratorki w przychodni przy ul. Szwedzkiej w Krakowie. Usłyszał tylko śmiech. - Więc wyjąłem węża i rzuciłem w stronę kobiety - opowiadał potem na policji. Mówił prawdę, bo na co dzień był biegłym sądowym ds. jadowitych gadów. Kiedyś pracował w zoo, potem zaczął pić i dorabiał zajmując się transportem jadowitych okazów. Dostał zgłoszenie, że jakiś gad leży pod mostem Grunwaldzkim, w centrum miasta. Przyszedł, zgadzało się.
- To była kobra malajska. Metr długa, czarno-żółta, piekielnie groźna. Mam taką w swojej kolekcji, która liczy w sumie 13 kobr - opowiadał. Tę znalezioną pod mostem wsadził do kieszeni. - Wydawała się martwa, ale pewnie rozgrzała się w ubraniu i gdy wsadził rękę - ukąsiła. Przed sądem odpowiadał za narażenie kobiety i innych pacjentów na niebezpieczeństwo utraty życia. Usłyszał wyrok w zawieszeniu.

§5 Fałszywy ksiądz spowiadał
Odprawiał msze św., udzielał komunii, spowiadał wiernych w Zakopanem, gdy nagle okazało się, że nie ma do tego uprawnień. Co więcej, wyszło na jaw, że nawet nie jest duchownym. Na terenie parafii w Olczy pojawił się ubrany w sutannę i koloratkę. Skłamał proboszczowi, że jest świeżo upieczonym kapłanem i oświadczył, iż chciałby wziąć udział we mszy św.
Proboszcz po kilku dniach pozwolił nawet, by młody ksiądz Marek S. sam celebrował mszę św. i spowiadał wiernych. Coś jednak zaniepokoiło proboszcza w zachowaniu mężczyzny i dlatego zadzwonił do warszawskiej kurii z pytaniem o uprawnienia młodego pomocnika. Wtedy dowiedział się, że nie ma on żadnych praw, skoro rok wcześniej wyrzucono go z seminarium.
Marek S. został skazany na rok więzienia w zawieszeniu na trzy lata oraz grzywnę 500 zł. - Ja przyznaję się w całości do zarzutów - potwierdzał. - Robiłem to wszystko, bo chciałem pomagać ludziom i być blisko Kościoła - przekonywał.

§6 Piłkarz zapomniał o swojej miss
Przed laty sąd zajmował się piłkarzem Legii Warszawa, któremu postawiono zarzut dopuszczenia się bigamii.
Mariusz P. miał zawrzeć w 1999 roku w Krakowie związek małżeński, podczas gdy formalnie nierozwiązany był jego poprzedni związek, który zawarł dwa lata wcześniej z miss Brazylii, kiedy grał w brazylijskim klubie Atletico Paranense.
Krakowska prokuratura o sprawie dowiedziała się z materiałów nadesłanych z polskiego konsulatu w Brazylii.
Mariusz P. w pełni przyznał się do winy i wyjaśnił, że kilka miesięcy przed zawarciem drugiego związku małżeńskiego otrzymał z Brazylii dokumenty, które - jak mu się tedy wydawało - były świadectwie, że doszło już do rozwodu. Tymczasem było to jedynie orzeczenie o separacji, która dopiero po upływie dwóch lat mogła zakończyć się rozwodem. Piłkarz na sali rozprawy wyjaśnił, jak szybko postara się rozwiązać poprzednie małżeństwo. Wyrok był łagodny, otrzymał karę w zawieszeniu.

§7Bezczelni złodzieje na aukcji
Kary od 11 miesięcy do czterech lat więzienia usłyszało przed krakowskim sądem pięciu członków grupy przestępczej, która trudniła się włamaniami i kradzieżami dzieł sztuki. Zdarzało się, że kradli przebrani za księży.
Najsłynniejszym ich skokiem był rabunek wartego 222 tys. zł obrazu Jana Matejki "Otrucie królowej Bony". Dzieło złodzieje zrabowali z mieszkania 85-letniej Anny B. i oficjalnie wystawili go na aukcji dzieł sztuki. Pokrzywdzona nie zgłosiła kradzieży, bo cierpiała na chorobę Alzheimera i nie zauważyła straty. Ostatecznie obraz kupił dla Muzeum Narodowego w Krakowie Bank Współpracy Regionalnej. Po odjęciu prowizji przez Desę przestępcy dostali do ręki 190 tys. zł. W sprzedaży nie przeszkodził protest kuzyna Anny B.
Obecnie obraz wisi w krakowskich Sukiennicach, a rodzina nie rości sobie do niego żadnych praw honorując wolę zmarłej już Anny B., która i tak chciała przekazać obraz do muzeum.

§8 Wpadka wiejskiego szantażysty
Podawał się za księdza lub kobietę, a faktycznie był studentem na Uniwersytecie Rolniczym w Krakowie. Poprzez anonimowe listy rozsyłane do mieszkańców gminy pod Krakowem wymuszał pieniądze. Przez siedem lat w sumie zagarnął blisko 2 tys. zł.
Do duchownego Dawid D. pisał: "Zaczęłam pracę i uszkodziłam komputer, proszę o 500 zł." Odwoływał się do uczuć religijnych. Kasa miała być złożona na przystanku, włożona do profilu siedziska ławki. Ksiądz zapłacił.
Dawid D. szantażował też sklepową.
"Pani Elu, nieładnie okradać lasy i wywozić drewno do domu. Od dawna was obserwuję, robicie to tak bezczelnie, że udało się zebrać dowody na was. Jeśli nie chcecie kłopotów proszę 1000 zł. Jeśli tego nie uczynicie, zrobię koło dupy twojej matce i wam" - ostrzegał szantażysta.
Po wpadce dobrowolnie poddał się w sądzie karze dwóch lat więzienia w zawieszeniu. Ma też zapłacić dwa tysiące grzywny.

§9 Wpadka bombera z Powroźnika
- W sumie zrobiłem od 5 do 100 ładunków wybuchowych. Ważyły od 100 g do 5 kg - 20-letni Kacper M. nie krył przed prokuratorem. Dodał, że robił wszystko w celach edukacyjnych, doświadczalnych. Nie miał zamiaru spowodować strat w mieniu publicznym lub prywatnym. Nigdy też nie udostępnił swoich bomb innym osobom, członkom grup przestępczych.
Kacper M. dobrowolnie poddał się karze 3 lat więzienia w zawieszeniu na 5 lat i obiecał, że już nie wróci do swojego niebezpiecznego hobby. Czy tak będzie, można wątpić, bo gdy miał 14 lat, skonstruował pierwszy ładunek wybuchowy, a gdy wpadł pięć lat później, robił eksperymenty, jak wywołać detonację z użyciem telefonu komórkowego. Filmiki z detonacjami zamieszczał w internecie, używał tam nicka "pirosatan". - Nie mieliśmy pojęcia, co wnuczek robi w szopie. Myślałam, że naprawia tam swój rower - nie kryła babcia Kacpra, gdy na posesję przyjechali policjanci z Centralnego Biura Śledczego.

§10 Genialny fałszerz z monetami
- Oskarżony jest mistrzem nad mistrzami. Z podziwem stwierdzili to w swojej opinii sami fachowcy z Narodowego Banku Polskiego. Sędzia też nie krył zdumienia umiejętnościami Krzysztofa W. związanymi z fałszowaniem pieniędzy. Ale za wyprodukowanie 85 tys. pięciozłotówek wymierzył mężczyźnie 2 lata więzienia i zobowiązał go do zwrotu ponad 400 tys. zł.
Ryszard W., brat oskarżonego, za pomoc w przestępczym procederze usłyszał wyrok 20 miesięcy więzienia w zawieszeniu na trzy lata. Braci nie było w Sądzie Okręgowym w Krakowie na ogłoszeniu orzeczenia.
- Boją się kary - mówił obrońca. Ale teraz mogą być spokojni, bo wyrok był dla nich łagodny. Na procesie okazało się, że Krzysztof W. przez 8 lat produkował fałszywki w przydomowym warsztacie w Krakowie, najpierw młotkiem, potem specjalną prasą. Podróbki były tak dobre, że w NBP prowadzono wewnętrzne śledztwo, czy ktoś nie wyniósł matryc. W sześciostopniowej skali jakości fałszywek miały najwyższą, szóstą, i różniły się od oryginałów tylko wagą jednej setnej grama.

Możesz wiedzieć więcej!Kliknij, zarejestruj się i korzystaj za darmo

"Nie obsługujemy gości z USA oraz Izraela" Przeczytaj!

Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: 10 najdziwniejszych procesów w małopolskich sądach - Gazeta Krakowska

Wróć na i.pl Portal i.pl