Bankowcom groziła kara do ośmiu lat pozbawienia wolności. Zarzut dotyczył braku czujności szeregowych pracowników banku, którzy nie zapobiegli przestępstwom finansowym.
Łączna wartość kilkudziesięciu transakcji kościelnego wydawnictwa, przeprowadzonych w latach 2000 - 2002, przekroczyła 27 mln zł. Prokurator Zbigniew Niemczyk z Prokuratury Krajowej, który sporządził akt oskarżenia uznał, że przypadki wpłacania w gotówce kilkuset tysięcy złotych i wypłacania ich następnego dnia powinny wzbudzić podejrzenia bankowców. Urzędnikom bankowym zarzucono także, że nie zaniepokoiło ich dokonywanie tzw. wpłat podprogowych, czyli niewiele niższych niż 10 tys. euro.
Akt oskarżenia trafił do sądu w 2008 roku. W grudniu 2009 roku Sąd Okręgowy w Gdańsku uznał winę bankowców, ale pół roku później Sąd Apelacyjny uchylił ten wyrok do ponownego rozpoznania. Ostatecznie w maju br. Sąd Okręgowy uniewinnił oskarżonych pracowników od wszystkich zarzutów, a w tym tygodniu Sąd Apelacyjny utrzymał ten wyrok w mocy.
- Sąd uznał argumentację, że w czasie, gdy dochodziło do transakcji wiedza na temat prania brudnych pieniędzy była wśród pracowników banków niewielka - wyjaśnia mecenas Maciej Urbański, specjalista prawa bankowego, reprezentujący uniewinnionych bankowców. - Akt oskarżenia został sporządzony z perspektywy nabytej już po wieloletnim badaniu i nagłośnieniu sprawy Stella Maris.
Jednak na początku roku 2000 nikomu w Polsce, z szeregowymi dyspozytorkami i kasjerami włącznie, nie przyszło do głowy, że przychodzący do banku ksiądz B., spowiednik arcybiskupa, może mieć cokolwiek wspólnego z praniem brudnych, czyli pochodzących z hazardu, prostytucji, przestępstw narkotykowych, pieniędzy. Nie mówiono o tym podczas rzadkich szkoleń. W tamtym czasie, gdy oczekiwanie na przelew trwało nawet tydzień, wysokie wpłaty i wypłaty nie budziły podejrzeń. Zresztą, bank był wówczas kontrolowany m.in przez Komisję Nadzoru Finansowego, która nie stwierdziła nieprawidłowości.
Prokuraturze pozostaje skarga kasacyjna do Sądu Najwyższego wymagająca jednak udowodnienia, że podczas wcześniejszych postępowań doszło do rażącego naruszenia prawa. Zdaniem części prawników ostatni wyrok w "procesie odpryskowym" może rzutować na wyroki w sprawach wytoczonych innym oskarżonym w sprawie Stella Maris.
Afera, która nie ma końca
Minęło już 10 lat od momentu, gdy media ujawniły nieprawidłowości w kościelnym wydawnictwie Stella Maris.
O aferze w należącym do archidiecezji gdańskiej wydawnictwie Stella Maris "Dziennik Bałtycki" napisał jako pierwszy pod koniec 2002 roku. Byłym szefom wydawnictwa, w tym Zbigniewowi B., byłemu kapelanowi metropolity gdańskiego, zarzucono, że w latach 1998-2001 wystawiali faktury VAT za fikcyjne usługi konsultingowe i doradcze, umożliwiając przepływ pieniędzy przez swoje konta. Z tytułu niepłaconych przez te firmy podatków Skarb Państwa miał stracić 64 miliony złotych. Stella Maris, działając jako podmiot gospodarczy w ramach archidiecezji gdańskiej, była zwolniona z podatku dochodowego od osób prawnych w części przeznaczonej na cele statutowe Kościoła.
Jako pierwsi w tej sprawie zostali aresztowani byli dyrektorzy Stelli, Tomasz W. i ksiądz Zbigniew B. , którego wyjaśnienia pozwoliły prokuraturze na postawienie zarzutów kolejnym osobom. Ksiądz dobrowolnie poddał się karze. W związku z aferą zatrzymano i przesłuchano 40 osób, jednak sprawy przeciw oskarżonym nadal toczą się przed sądami.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?