5/33
Ale łodzianie nie poddawali się. Na słupach ogłoszeniowych...

Ale łodzianie nie poddawali się. Na słupach ogłoszeniowych pojawiały się napisy: Łódź nie jest Litzmannstadtem tylko polskim światem. Kiedy Niemcy naklejali plakaty informujące o zwycięstwach na wszystkich frontach, młodzi łodzianie przekreślali jedną literkę i widniał napis: Niemcy leżą na wszystkich frontach.

Wspomnienia z czasów okupacji znajdziemy m.in. w książce Armina Hornergera ,Moja łódzka młodość”. Gdy wybuchła wojna był chłopcem. Urodził się bowiem w 1930 roku. Pochodził z niemieckiej rodziny. Jego ojciec Waldemar był tkaczem. Przodkowie przybyli do Łodzi w pierwszej połowie XIX wieku z Badenii. Tu szukali lepszego życia. Mama Henryka, na którą mówiono Henriette, pochodziła z polsko – niemieckiej rodziny. Jej rodowe nazwisko brzmiało Terpińska. Polskie korzenie miał jej ojciec, Wincenty. Przed wojną mieszkał przy ul. Srebrzyńskiej. Ale tuż przed przed wybuchem wojny razem z rodzicami i rodzeństwem znalazł się Berlinie. Tam jednak zmarł jego ojciec. I na początku 1940 roku wrócili do Łodzi. Przyjechali na Dworzec Kaliski.

6/33
- W miejscu w którym na budynku dworcowym był szyld Łódź...

- W miejscu w którym na budynku dworcowym był szyld Łódź widniała nowa, biała tablica z czarnym napisem: LODSCH – wspominał w książce Armin Hornerger. - Tragarze nosili teraz mundury niemieckiej kolei Deustsche Reichsbahn, a na nowiutkich, czystych czapkach z daszkiem namalowany był napis Dienstmann.

Gdy rodzina Hornergerów wsiadła do tramwaju Armin zwrócił uwagę na nowiutkie mundury motorniczego i konduktora. Potem jego rodzina przyjęła volkslistę, a on zaczął chodzić do niemieckiej szkoły. Polskie zostały zamknięte.

7/33
Rodzina Hornergerów przeprowadziła się na Herman Goering...

Rodzina Hornergerów przeprowadziła się na Herman Goering Strasse, czyli na al. Kościuszki. Henrieta dostała mieszkanie w pięknej szkoły. Armin chodził do znajdującej się w pobliżu niemieckiej szkoły i gimnazjum. Uczył się tam też jego starszy brat Georg. Ich mama pracowała w Urzędzie Skarbowym. Któregoś dnia dostała urzędowe pismo. Armin miał się zgłosić do Jungvolku. Była to organizacja skupiająca przymusowo chłopców od 10 do 14 lat. Jej zadaniem była ich indoktrynacja. Jedną z form zajęć były ćwiczenia wojskowe. Mama nie chciała by tam poszedł, pismo schowała na dnie szuflady. Tymczasem w szkole Armina pojawił się nowy dyrektor. Chodził po niej w mundurze SA , witał wszystkich pozdrowieniem Heil Hitler! Od razu zapowiedział, że 20 kwietnia Adolf Hitler obchodzi urodziny i uczniowie szkoły muszą wziąć w pardzie z tej okazji.

8/33
- I tak zostałem zuchem Jungvolku – wspominał pan Armin. -...

- I tak zostałem zuchem Jungvolku – wspominał pan Armin. - Razem z kolegami poszliśmy do hufca, bo tak nazywało się miejsce do którego mieliśmy się zgłosić. Dostaliśmy tam nowiutki mundur członka „Jungvolku”. Do umundurowania należał też szeroki pas metalową sprzączką, wymalowaną na nim znakiem runicznym, koalicyjka, buty, finka oraz buty. Później mamie przysłano rachunek za to wszystko.

Pozostało jeszcze 25 zdjęć.

Polecamy

Jak Grecy przekazali ogień olimpijski organizatorom z Paryża GALERIA

Jak Grecy przekazali ogień olimpijski organizatorom z Paryża GALERIA

Tak polski piłkarz żyje w Los Angeles. Może pojechać na Euro z reprezentacją

Tak polski piłkarz żyje w Los Angeles. Może pojechać na Euro z reprezentacją

Uwiodła gwiazdę F1, nawiązała romans z byłym Kardashianki i zbudowała biznes w łóżku

Uwiodła gwiazdę F1, nawiązała romans z byłym Kardashianki i zbudowała biznes w łóżku

Zobacz również

Ksiądz z Sosnowca, u którego znaleziono zwłoki był pod wpływem mefedronu

Ksiądz z Sosnowca, u którego znaleziono zwłoki był pod wpływem mefedronu

Finalistki konkursu Miss Polski 2024 wyłonione. Zobaczcie zdjęcia

Finalistki konkursu Miss Polski 2024 wyłonione. Zobaczcie zdjęcia