Patryk Jaki: Jeśli nasi wyborcy uznają, że odpuściliśmy, to...

Patryk Jaki: Jeśli nasi wyborcy uznają, że odpuściliśmy, to się odwrócą. Rozwiązania o szukaniu głosów mitycznego centrum sufluje nam III RP

Agaton Koziński

PT

Aktualizacja:

PT

Patryk Jaki: Gowin wprowadzał  system kontradyktoryjny, który spowodował zapaść w sprawach karnych

Patryk Jaki: Gowin wprowadzał system kontradyktoryjny, który spowodował zapaść w sprawach karnych ©fot. Adam Jankowski

Jesteśmy w trakcie procesu zmian w wymiarze sprawiedliwości, do tego trwa rebelia sędziów. Tej rebelii oczywiście nie mielibyśmy, gdybyśmy poszli drogą naszych koalicjantów i dogadali się z układem - mówi Patryk Jaki, europoseł Solidarnej Polski.
Patryk Jaki: Gowin wprowadzał  system kontradyktoryjny, który spowodował zapaść w sprawach karnych

Patryk Jaki: Gowin wprowadzał system kontradyktoryjny, który spowodował zapaść w sprawach karnych ©fot. Adam Jankowski

Będzie Polska płacić kary zasądzone przez Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej?
Jestem przekonany, że nie. Bo gdyby tak się miało stać, to trzeba by zadać pytanie o polską suwerenność. Czy my jeszcze jesteśmy państwem niepodległym, czy już tylko powiatem unijnym, do którego przesyła się polecenia. Przypomnę tylko, że gdy trwała ratyfikacja Traktatu Lizbońskiego, to w wielu krajach obecna była mocna dyskusja o tym, czy prawo europejskie może być nadrzędne wobec prawa krajowego.
Konkluzją liderów państw UE było wtedy zachowanie „najważniejszych kompetencji w państwach członkowskich”. Ponadto trybunały i sądy krajów UE wypowiadały się w sprawie podziału kompetencji. Tak zrobił polski TK w orzeczeniu z listopada 2010 r., gdzie wskazał, że konstytucja ma prymat nad wszystkimi umowami międzynarodowymi. Podobnie w Niemczech Federalny Trybunał Konstytucyjny z siedzibą w Karlsruhe orzekł w 2009 r. o nadrzędności prawa niemieckiego nad unijnym w kluczowych obszarach związanych z suwerennością państwa - i wskazał organizację sądownictwa jako jeden z tych obszarów. Wobec tego powstaje pytanie: czy Polska ma prawo oczekiwać, że będzie traktowana tak samo jak Niemcy skoro traktaty są dla wszystkich równe, czy jesteśmy „podpaństwem”? Zresztą w innych państwach też odbyła się dyskusja, czy ważniejsze jest prawo UE, czy krajowe.


Źródło: EBS/x-news

Choćby w 2005 r., gdy obywatele Francji i Holandii odrzucili eurokonstytucję w referendum.
Tak. Właśnie głównie ze względu na zapis o „wyższości prawa UE nad krajowym”. W rezultacie wszedł w życie Traktat Lizboński. Obowiązuje nadrzędność prawa unijnego w przypadku ustaw - wtedy, gdy dochodzi między nimi do kolizji, a dana kwestia podlega regulacjom UE. I tylko wtedy, a nie w każdej sytuacji, jak próbuje się w tej chwili przekazać opinii publicznej. A teraz urzędnicy unijni niepochodzący z żadnych wyborów narzucają Polsce rozwiązania, mimo że nie mają do tego prawa - łamiąc tak naprawdę zasadę praworządności. Dlatego uważam, że w tym miejscu dotykamy kwestii polskiej suwerenności, bo stajemy przed sytuacją, w której Polakom ogranicza się możliwość podmiotowego regulowania tak wrażliwych kwestii, jak polski wymiar sprawiedliwości. Nie możemy pozwolić, żebyśmy byli traktowani jako państwo drugiej kategorii - takie, które jako jedyne nie może samodzielnie podejmować decyzji.
Często dzieci, które wykazują zdolność w jednym kierunku, w innych dziedzinach są na poziomie zwyczajnego dziecka
Dokładnie taką samą retorykę słyszeliśmy przy okazji ustawy o Sądzie Najwyższym - a później, pod wpływem TSUE, musieliście się z najbardziej kontrowersyjnych zapisów tej ustawy wycofywać.
Opinia mojego środowiska była w tym zakresie jasna i się nie zmieniła.



I to była utrata przez Polskę suwerenności?
Zbiór tych różnych wydarzeń sprawił, że dziś zebrała się pewna masa krytyczna, która każe zadać takie pytanie. UE się zmienia. Z rokiem 2004, w którym wchodziliśmy do UE, ma tyle wspólnego, że nazywa się dalej tak samo. Cała reszta jest inna. Widać to na przykładzie tej reformy.

Czy wyobraża Pan sobie sytuację, że pod wpływem TSUE znów się wycofacie z części zmian?
Znów wracamy do kwestii suwerenności. Jeśli rzeczywiście TSUE chce obciążać Polskę karami finansowymi - w co nie wierzę - to znaczy, że zdecydowanie wychodzi poza kompetencje przyznane traktatami. Jeśli w tej kwestii przyzna sobie do tego prawo, to dlaczego w przyszłości ma się nie okazać, że także w innych dziedzinach będzie podejmował decyzje za polskie władze? Np. w sprawie nałożenia na Polskę kar, jeśli nie zgodzi się na adopcję dzieci przez pary homoseksualne, albo nie zrezygnuje z Centralnego Portu Komunikacyjnego lub swoich technologii w energetyce.

Europejskie instytucje wyraźnie jadą po bandzie, jeśli chodzi o traktowanie Polski - tak samo jak Wasz obóz jedzie po bandzie przy wprowadzaniu kolejnych zmian w wymiarze sprawiedliwości. Ale kończy się to tym, że to TSUE ma cały czas ostatnie zdanie, bo dla Was koszt polityczny konfliktu z nim byłby zbyt wysoki.
Po pierwsze, nie zgadzam się, że my „jechaliśmy po bandzie”. Przypominam, że w Polsce wprowadzaliśmy głównie rozwiązanie znane w innych państwach UE, tylko 30 lat za późno. Przypominam, że w NRD wyrzucono wszystkich sędziów z komunistycznego nadania. U nas wygrała doktryna „środowisko samo się oczyści”. I doprowadziło to do wręcz groteskowej sytuacji, gdzie dziś sędziowie, którzy mają mandat od totalitarnej władzy przyniesionej na sowieckich bagnetach, kwestionują tych wybranych za czasów demokratycznie wybranego rządu Zjednoczonej Prawicy, który w dodatku ma najsilniejszą legitymację od wyborców w całej III RP. Pojawia się też kwestia dojrzałości politycznej. Gdy się nazbiera odpowiednia liczba spraw, to przywódcy decydują, gdzie jest granica kompromisu, której przekroczyć nie można. Dziś to dobry moment na dyskusję o tych granicach, na określenie tego, na jak dalekie ingerencje instytucji unijnych jesteśmy w stanie się zgodzić. Bo za chwilę pojawi się pytanie: do czego właściwie polskie państwo jest potrzebne, skoro wszystko za nie robi Unia.
1 3 4 »

Najnowsze wiadomości

Zobacz więcej

Najczęściej czytane

Wideo