Bardziej niż ekstremalnie, czyli szaleńcy na skałkach

Piotr Odorczuk
Pomimo widocznego gołym okiem postępu techniki i niemal stuprocentowego bezpieczeństwa podczas wspinania zawsze znajdą się ludzie z objawami zaawansowanego szaleństwa. Chodzi o tych, którzy wspinają się bez żadnej asekuracji.

Dla odważnych

Poziom bliski zeru, choć o tendencji zwyżkującej - bouldering.
Fakt, iż ktoś wspina się zupełnie bez użycia liny, niekoniecznie musi oznaczać, że mamy do czynienia z szaleńcem. Bouldering to akceptowana i uprawiana przez niemal wszystkich wspinaczy metoda wyzwolenia się z krępujących więzów asekuracji. Skrótowo można opisać to zjawisko jako wspinanie się po niewysokich skałach o wysokim poziomie trudności.

Jedyna asekuracja wspinającego się po boulderze osobnika to stojący niżej kolega, który ma złapać go i zapewnić w miarę miękkie lądowanie, gdy ten odpadnie od ściany. Nie zawsze taki środek ostrożności jest skuteczny. Przy niektórych boulderach trudność polega bowiem na wysokości i braku asekuracji. Krótko mówiąc, chodzi o strach. W przewodnikach opisujących rejony boulderowe można spotkać tajemnicze oznaczenia. Owe znaczki informują o potencjalnej kontuzji, jaką można odnieść w przypadku, gdy przejście zakończy się niepowodzeniem: zwichnięcie, złamanie (czasami wymieniona jest kończyna), trwałe uszkodzenie, śmierć.

Mokre dreszcze

Upadek w otchłań, czyli deweesy - Deep-Water Soloing. Na pierwszy rzut oka jest to bezpieczna i przyjemna forma skalnej aktywności, bo polega na wspinaniu się na nadmorskich klifach. Oczywiście bez asekuracji. Gdy się nie uda, kończy się przeważnie upadkiem w odświeżającą morską toń.

Wydawałoby się, że wszystko tu układa się w jedną przyjemną całość. Jednak klify nie zawsze chcą być na tyle niskie, by pozostać bezpiecznymi, a woda nie zawsze jest odpowiednio głęboka, a pod naprawdę świetną drogą z reguły nie ma morza. Wszystkie te elementy gwarantują wysokie dawki adrenaliny. Upadek z 30 metrów - nawet do wody - może być niebezpieczny dla zdrowia - częstymi kontuzjami są odbite płuca, nerki, a nawet złamane kończyny lub kręgosłup, ze śmiercią włącznie.

Nie bez przyczyny takie wspinanie znane jest pod nazwą - psicobloc. W Anglii używa się - oprócz skali określającej trudność danej drogi - również informującej o zagrożeniach. Skala jest czterostopniowa: S0 - bezpieczny upadek do wody, S1 - przy odrobinie ostrożności można uniknąć poważniejszych kontuzji, S2 - niebezpieczna droga, upadek powinien być precyzyjny i zamierzony - najlepiej zgrany z wysoką falą przypływu, S3 - droga bardzo niebezpieczna. Często przebiegająca nawet nad lądem. Co tu dużo mówić, upadek to niemal pewna śmierć. Jak widać, deweesy są jak śpiew antycznych syren - mamią pięknem, a potrafią zabić.

Bez przebaczenia

Żywcowanie, czyli igraszki z kostuchą solo, to innymi słowy wspinanie samodzielne, bez asekuracji. Upadek nie wchodzi w rachubę, ponieważ oznacza zazwyczaj śmierć lub kalectwo. Wspina się przeważnie po zwyczajnych drogach, prostszych jednak niż możliwości, i to o kilka stopni w skali wspinaczkowej. Trzeba dać sobie choć cień szansy na przeżycie. Do wspinania solo konieczna jest odpowiednia doza szaleństwa, czy nawet psychiczna niemożność wyobrażenia sobie skutków niepowodzenia. Niesłychana pewność siebie jest wskazana. Oczywiście wieloletnie doświadczenie we wspinaczce jest warunkiem koniecznym, bo niczego i nikomu się nie udowodni, jeśli po prostu się zginie. Oprócz własnej głupoty. Nazwijmy to umownie brakiem wyobraźni.

Tylko dla świrów

Wspinaczka miejska - szaleństwo do potęgi w świetle reflektorów.

Alain Robert alias spiderman - to kluczowa w tym przypadku postać. Człowiek, który wspiął się już na większość najwyższych budynków na świecie. Zaliczył nawet warszawski Marriott. Już sam pomysł wspinania się nie po skałach - jak Bozia przykazała - lecz po industrialnych tworach wielkomiejskiej dżungli, wydaje się niezbyt trafiony. Jednak sport ten ma swoich zwolenników.

Po pierwsze jest to nielegalne, po drugie grozi śmiercią. Nawet jeżeli wspinaczkę taką uda się przeżyć, to na górze czeka policja, która zależnie od kraju odpowiednio potraktuje za trud i ryzyko. Poza tym należy zaufać wykonawcy budynku, że nie zaoszczędził na materiałach, że wszystko jest solidnie wykonane. No i cały ten tłum admiratorów, którzy nie tyle podziwiają, co raczej czekają na upadek. Co się dostaje w zamian? Przydomek - szalony albo wariat.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na i.pl Portal i.pl