18+

Treść tylko dla pełnoletnich

Kolejna strona może zawierać treści nieodpowiednie dla osób niepełnoletnich. Jeśli chcesz do niej dotrzeć, wybierz niżej odpowiedni przycisk!

Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

W szale zakupów rodzice gubią dzieci

Agnieszka Jasińska
M. Obara/POLSKA
Pani Karolina przyjechała z mężem do łódzkiej Manufaktury z Kutna. Zabrali ze sobą pięcioletniego syna Kubusia. Zostawili chłopca w sali zabaw i rzucili się w wir zakupów. Oszołomieni bogactwem towarów i tym, co udało się zdobyć na wyprzedażach, ruszyli w powrotną drogę do domu. Dziesięć kilometrów za Łodzią przypomnieli sobie, że zostawili w sklepie dziecko.

- Czas mijał nam bardzo przyjemnie. Liczba sklepów nas oszołomiła. Do tego te promocje... Kupiliśmy co trzeba i wyruszyliśmy do Kutna - opowiada pani Karolina. - Pod Zgierzem przypomniało nam się, że w sali zabaw zostawiliśmy syna. Mąż natychmiast zawrócił i pobiegliśmy po Kubusia. Wstyd było się nam przyznać się do roztargnienia, więc powiedzieliśmy, że zakupy się przeciągnęły. Szybko zapłaciliśmy i wróciliśmy do domu.

Im bliżej świąt i zakupowego szaleństwa, pracownicy sal zabaw przy centrach handlowych częściej mają do czynienia z zapominalskimi rodzicami.

- Najbardziej w pamięci utkwiła mi mama, która odebrała dziecko dwie godziny później niż się umawialiśmy. Maluch płakał, a my nie byliśmy w stanie wezwać jego mamy. Gdy się pojawiła, tłumaczyła pokrętnie, że czekała, aż wezwiemy ją przez megafon. Dobrze wiedziała, że było to niemożliwe, bo nie podała nam swojego nazwiska - opowiada Jarosław Olobry, pracownik sali zabaw w Manufakturze w Łodzi.

Codziennie przez salę zabaw w Manufaturze przewija się od 400 do 500 dzieci. Maluchy mogą bawić się do godz. 22, a w niedziele do godz. 21. I tu tworzy się kolejny problem. - Choć sala jest już zamknięta rodzice i tak się spóźniają. Jednym przeciągnęła się romantyczna kolacja, innym zakupy - kontynuuje Olobry. - Musimy siedzieć z dzieckiem, dopóki rodzice po niego nie wrócą.

Godzina zabaw w Manufakturze kosztuje w dni powszednie 10 zł, a w niedzielę 12 zł. Za każde rozpoczęte 15 min trzeba dopłacać odpowiednio 2,5 zł i 3 zł. W centrum handlowym M1 dzieciaki mogą się bawić za darmo. Jednak, według regulaminu, nie dłużej niż 2 godz.

- Jeśli rodzic nie odbierze dziecka na czas, wzywamy go przez megafon. Czasami trzeba powtórzyć apel kilkanaście razy - mówi Małgorzata Michalska z sali zabaw w M1 w Łodzi. Rodzic nie ponosi żadnych konsekwencji za spóźnienie się po odbiór malucha.

- Gdybyśmy otrzymali informację o dziecku pozostawionym zbyt długo w sali zabaw, moglibyśmy co najwyżej pouczyć rodziców. Taka sytuacja nie kwalifikuje się jeszcze do stawiania zarzutów o zaniedbanie albo porzucenie dziecka - mówi Łukasz Mastalerz z biura prasowego Komendy Miejskiej Policji w Łodzi.

Psychologowie przestrzegają jednak, że takie zachowanie może mieć fatalny wpływ na rozwój dziecka. - Maluch, mimo że nie zna się na zegarku, to "po swojemu" orientuje się w czasie. Jeśli mama czy tata się spóźnia, dziecko odczuwa niepokój, zaczyna się bać - mówi Beata Matys-Wasilewska, psycholog. - Dziecko powinno przebywać w sali zabaw nie dłużej niż godzinę.

Matys-Wasilewska jest przerażona tym, że sale zabaw otwarte są aż do godz. 22. - O tej porze dziecko powinno spać - mówi. - Dziecko zostawiane na wiele godzin może mieć problemy psychomotoryczne. Może być nadpobudliwe, mieć problemy z koncentracją oraz uczeniem się.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki