Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Ludzie tańczą lepiej

Andrzej Chylewski
Mateusz Sierant (Franz) i Aleksandra Liaszenko (Swanilda) podczas spektaklu "Coppellia"
Mateusz Sierant (Franz) i Aleksandra Liaszenko (Swanilda) podczas spektaklu "Coppellia" S. Seidler
Wbrew obawom wszelkich malkontentów "Coppelia" nie okazała się odgrzebaną w archiwach starocią (paryska premiera odbyła się w 1870 roku), ale zgrabnym i wdzięcznym przykładem rzadkiego w sztuce baletowej dzieła komediowego, adresowanego i do dorosłych i do młodej widowni.

Przykładem tym cenniejszym, że zawierającym ciekawe polskie elementy we francuskiej wszak muzyce Leo Delibesa (jego żoną była Polka, a jednym z partyturowych źródeł był zbiór "Echos de Pologne" Stanisława Moniuszki wydany w 1862 roku w Paryżu).

Poznańskie aktualne wystawienie baletu "Coppelia" (poprzednie miały miejsce w latach 1922 i 1952) okazuje się dokonaniem udanym, choć nie we wszystkich elementach. Na szczęście dla bywalców w gmachu pod Pegazem duet Sławomir Woźniak (choreografia) i Ryszard Kaja (scenografia i kostiumy) nie poszedł w stronę uwspółcześniających materię eksperymentów, lecz skonstruował rzecz zwartą, zgrabną i w narracji ładnie potoczystą.

Woźniak jest tak doświadczonym tancerzem i choreografem, że w zaproponowanych układach tak solistów, jak i corps de ballet potrafi uwypuklić to, co miłośnicy tej sztuki kochają najbardziej, a więc lekkość, wdzięk i piękno. A także sprawić, że niewątpliwy wysiłek tancerzy jest niemal niewidoczny. Trudno w tym miejscu przeoczyć dalszy, systematyczny rozwój zespołu baletowego Teatru Wielkiego, kierowanego przez Lilianę Kowalską. Łatwo natomiast pochwalić wykonawstwo rutynowanego Andrzeja Płatka (Coppelius), a także młodej pary: Aleksandry Liaszenko (Swanilda) oraz Mateusza Sieranta (Franz).

Przed premierą "Coppelii" Ryszard Kaja obiecywał scenografię bez szaleństw, ale i nie pozbawioną dużej swobody twórczej. Słowa dotrzymał w sposób imponujący. Raz jeszcze pokazał, że jak mało kto czuje sztukę operową. Jego całkowicie malarskie dekoracje są pełne życia i barw, a kostiumy podkreślają ogromną rozpiętość ekspresji, od witalności i uczuć młodych - ludzi! - po groteskowość wręcz "Kajowatych" lalek.

Od poziomu omówionych elementów wyraźnie odstaje niestety wykonawstwo muzyczne. Dotyczy to przede wszystkim strony brzmieniowej skądinąd pełnej wdzięku muzyki Leo Delibesa, nie zaś kwestii interpretacyjnych (kierownictwo muzyczne Wiktor Lemko). Niestety nie po raz pierwszy problem ten daje o sobie znać, a orkiestrę Teatru Wielkiego czekają kolejne, wcale nie łatwiejsze wyzwania.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski