Ci pierwsi zbiednieli, żyją iluzjami i mrzonkami. Karmią się już tylko przeszłością. Nie mają pomysłu na życie, wytracili wszelkie siły. Ubrani w wytworne kostiumy, noszą kunsztowne peruki, są napuszeni, mówią z przerysowaniem, podkreślają sztucznie swój stan. Drudzy mają natomiast pieniądze i spryt. Są rządni władzy, przebiegli… i potrafią sprzedać tym pierwszym każdą wierutną bzdurę. Są podobnie ubrani, ale gołym okiem widać, że stroje, w których się poruszają są lekko przyciasne, nie do końca się w nich dobrze czują, podobnie zresztą jak niepewny jest ich sposób mówienia, który co rusz zdradza ich prawdziwe pochodzenie.
Wenecja czasów Goldoniego, zbudowana w ciasnej przestrzeni Trzeciej Sceny ze starych komódek, szafek i szyfonierek, kontrastuje z pięknymi i bogatymi materiałami, które pokrywają ściany, ze strojami bohaterów. Nie jest to tylko aluzja do tych, którzy kupują starocie na giełdzie w Starej Rzeźni w Poznaniu. I wtedy, i teraz, wielu próbuje poprawić albo wręcz dorobić sobie biografię, która go wyniesie ponad stan pochodzenia. Dość nieoczekiwanie ta wenecka historia sprzed trzystu lat zrymowała się z tym, co w ostatnich miesiącach stało się w Ameryce i dociera powoli do Polski. Iluś tam finansistów omotało możnych tego świata, a ci im uwierzyli. I mamy kryzys.
Daleko posunięte skojarzenie? Chyba nie. Wystarczy zacytować umieszczony w programie fragment libretta opery komicznej Goldoniego "Ritornata di Londra: "Ten, co zbyt wiele chce,/ to nic nie będzie mieć/ Kto ambicje zbyt wielkie ma/ ten rychło dosięgnie dna./ A gdy udaje kto/ też czeka go ten los".
Goldoni, którego dobrze znamy, jest wesoły i zabawny. "Oszust" - sztuka dotąd w Polsce nieznana - jest także śmieszna, ale na końcu śmiech zastyga na ustach bohaterów komedii i publiczności. Jak u Gogola, bo "Kłamstwo zawsze krótkie nogi ma" - śpiewają aktorzy w finale.
"Oszust" niewiele ma z typowej commedii dell'arte. Arlekin ma więcej z Mefistofelesa niźli z trefnisia. Autor zastąpił kwestie improwizowane przez aktorów precyzyjnym dialogiem, który skrzy się wirtuozerią niczym "Kaprysy" Paganiniego. Siłą polskiej prapremiery tej czarnej komedii jest aktorstwo: pyszne i soczyste, zabawne i mądre. A tytułowy oszust (Tadeusz Drzewiecki) jest tak przekonujący, że trudno mu nie wierzyć. A co ważne, Drzewiecki znalazł się w gronie aktorów, którzy czują teatralne konwencje a zarazem potrafią je wypełnić emocjami, nasycić kolorem i dodać im ostrości.
Carlo Goldoni, "Oszust" w przekładzie Jolanty Dygul. Reżyseria Sergio Maifredi, scenografia i kostiumy Daniele Sulewic, muzyka Bruno Coli. Scena Trzecia Teatru Nowego, prapremiera polska 9 stycznia 2009 roku
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?