Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Natalki nikt nie chce

Janusz Krzeszowski
Małą Natalką na oddziale neurochirurgii opiekują się pielęgniarki i pacjenci. Wszyscy ją tam pokochali
Małą Natalką na oddziale neurochirurgii opiekują się pielęgniarki i pacjenci. Wszyscy ją tam pokochali Michał Pawlik
Dramat małej pacjentki kliniki przy Borowskiej. Nie ma rodziny zastępczej, trafi do domu dziecka.

Uśmiechniętą Natalię w klinice przy ul. Borowskiej zna cały personel. Dziewczynka trafiła tutaj trzy tygodnie temu, bo pojawiły się komplikacje po krwiaku, który usuwano jej z czaszki jesienią 2008 roku. Teraz dziecko czeka na skierowanie do nowego domu dziecka. Rodzice zastępczy już nie chcą, by do nich wracała. W sądzie złożyli wniosek o rozwiązanie rodziny.
- Zostawili ją samej sobie, jak znoszony ciuch - mówią, ledwo powstrzymując łzy, pielęgniarki z oddziału neurochirurgii.

Wczoraj sąd z Lubania (stamtąd pochodzi rodzina) wydał zarządzenie, żeby Natalia trafiła do ośrodka opiekuńczo-leczniczego. Powód? Zaniedbania.
Sąd poinformowali o nich pracownicy Powiatowego Centrum Pomocy Rodzinie w Lubaniu.
- Takie zaniedbania zdecydowanie dyskwalifikują ich jako rodzinę zastępczą - mówi Katarzyna Wójcik, szefowa PCPR.

Sytuacja dziewczynki od początku niepokoiła personel szpitala. Dziecka nikt nie odwiedzał, a pytane o powrót do domu - reagowało paniką: dziewczynka nie chciała wtedy jeść, chowała się.
- Bała się. Zamykała w sobie. Kurczowo trzymała nas za fartuchy - opowiada jedna z pielęgniarek.
W środę rodzice zastępczy zabrali dziewczynkę na dodatkowe badania. Wróciła posiniaczona.
- Miała siniaki na nogach i na twarzy. To nas zaniepokoiło - opowiadają w klinice.

Ordynator oddziału neurochirurgii prof. Włodzimierz Jarmundowicz od razu zareagował i zgłosił sprawę policji. Biegły stwierdził jednak, że siniaki nie powstały na skutek pobicia. Mimo to wrocławska prokuratura wszczęła śledztwo w tej sprawie.
- Musimy sprawdzić, czy w domu nie dochodziło do znęcania się nad dzieckiem - mówi Małgorzata Klaus, rzeczniczka prasowa Prokuratury Okręgowej we Wrocławiu.

Ojciec zastępczy Natalii zaprzecza. Ale przyznaje, że dziecka już wychowywać z żoną nie będą.
- Nigdy jej nie uderzyliśmy. Podejrzewamy, że Natalka ma zaburzony wzrok, bo często upada, wywraca się, nie widzi rzeczy po lewej stronie - tak 28-letni mężczyzna tłumaczy siniaki na ciele dziecka. - Dziewczynka nas nie zaakceptowała. Nie chciała jeść ani z nami mieszkać. Dlatego dla jej dobra rezygnujemy z bycia rodzicami zastępczymi - argumentuje.

Psychologowie nie mają wątpliwości, że to kolejne ciosy w psychikę dziecka.
- Taka nieodpowiedzialność dorosłych zostawi dramatyczny ślad w psychice tego dziecka. Ono obwini siebie za brak akceptacji. Będzie sobie tłumaczyć, że nie jest warte prawdziwej rodziny - niepokoi się Dorota Sarapata, psycholog.
Na nową rodzinę dziecko może czekać nawet 2 lata.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska