Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Śląsk wyrzucony do kosza

Michał Lizak
Z basketu we Wrocławiu zostały już tylko rozgrywki WroNBA i próby bicia rekordu Guinnessa. Pod oknami prezydenta
Z basketu we Wrocławiu zostały już tylko rozgrywki WroNBA i próby bicia rekordu Guinnessa. Pod oknami prezydenta Fot. Michał Pawlik
Z deklaracji prezydenta wyszły nici. Dlaczego? Polityka nie jest dla fanów ważna. Ważny jest Śląsk.

A miało być tak pięknie... Kilka miesięcy obiecanek, deklaracji i zapewnień nagle prysło jak przysłowiowa bańka mydlana. Koszykarskiego Śląska nie będzie. Najbardziej utytułowany klub w historii tej dyscypliny, który jesienią wylądował na koszykarskiej bocznicy, nie wróci w pełni chwały i blasku. Nie dlatego, że nikt we Wrocławiu go nie chce. Nie dlatego, że nie ma komu go oglądać, że nie ma ludzi, dla których jest ważny.

Powód jest inny. Śląsk nie wróci dlatego, że sport w ratuszu jest co najwyżej politycznym narzędziem, a nie wartością samą w sobie - czymś tak samo ważnym jak prestiżowe przedstawienie czy koncert artysty światowej sławy. Czymś, co się temu miastu - mającemu przecież olbrzymie aspiracje - po prostu należy, co świadczy o jego poziomie i klasie...

Po zeszłotygodniowym spotkaniu, zorganizowanym przez samego prezydenta, podczas którego potencjalny inwestor z ust włodarza tego miasta usłyszał, że na koszykówkę nie będzie żadnych pieniędzy, doszliśmy do wniosku, że przez ostatnich kilka miesięcy byliśmy świadkami jakiejś zbiorowej halucynacji. Na spotkaniu podsumowującym przygotowania do ME koszykarzy, którymi nasze miasto tak się szczyci choćby z racji tego, że będzie gościło reprezentację Polski - prezydent twierdził, że reaktywację Śląska i jesienny powrót wrocławskich koszykarzy do ligi może zagwarantować, że jest to przesądzone. Podobnie było podczas bicia rekordu Guinnessa na wrocławskim Rynku. Czy wówczas - a było to przecież 17 czerwca, więc zaledwie trzy tygodnie temu - przesłyszało się ponad 5 tysięcy ludzi?

A miało być tak pięknie... Kilka miesięcy obiecanek, deklaracji i zapewnień nagle prysło jak przysłowiowa bańka mydlana.

Wątpliwe. Tak samo nie wierzymy, że prezydent nic nie wie o kwocie 2 mln zł, jaka miała być zabezpieczona na powrót koszykarzy do ligi. Te kwoty padały w mediach z ust urzędników miejskich.
Paradoks chciał, że w piątkowym wydaniu naszej gazety niemal obok siebie zamieszczone były dwa teksty.

Ten o możliwości uratowania koszykarskiego Śląska oraz rozmowa z Michałem Janickim, dyrektorem biura ds. społecznych Urzędu Miejskiego, w którym pada zdanie o tym, że koszykarze mają pierwszeństwo, bo im te pieniądze zostały obiecane. Zaledwie kilka godzin po tym, jak gazeta zeszła z maszyn drukarskich, prezydent stwierdził, że żadnego wsparcia dla koszykówki nie będzie...
Skąd taka zmiana? Dlaczego nagle okazało się, że nie będzie nie tylko dwóch milionów, ale też żadnych pieniędzy? Dlaczego firma, wykładająca na klub 3 mln zł w ciągu trzech lat - Winuel SA - nie okazała się interesującym partnerem?
Trudno uniknąć jasnego wniosku - taki układ po prostu nikomu się nie opłacał, niewiele można było na nim wygrać. Z punktu widzenia politycznego nie przynosił zysków. Reaktywacja za rok, w okresie wyborów? Dlaczego nie...

Rok temu wydawało się, że wizerunek grabarza Śląska przylgnie na zawsze do Waldemara Siemińskiego. Wówczas łatwo było składać obietnice, że gdyby nie on - ten zły właściciel, to byłaby pomoc, wsparcie, ratunek. Był winny, był kozioł ofiarny, więc nie było sprawy. Mimo że ten kozioł ofiarny wcześniej utopił w Śląsku swoje - nie miejskie czy publiczne - miliony złotych. Tak samo łatwo potem można było miesiącami mówić o zbliżającej się nieuchronnej odbudowie.

Teraz trudno nie spojrzeć na to inaczej. Może Siemiński miał jednak rację - tej koszykówki we Wrocławiu nie było z kim odbudowywać, po stronie miasta nie było partnera. Może robił to nieudolnie, na pewno w wielu kwestiach nie był w porządku. Ale jedno jest pewne - chciał, by Śląsk był. Tej chęci ze strony miasta teraz - poza deklaracjami - nie widać.

Rok temu wydawało się, że wizerunek grabarza Śląska przylgnie na zawsze do Waldemara Siemińskiego.

Żeby nie było złudzeń - nie jesteśmy za tym, by Wrocław miał koszykówkę kosztem fontanny przy Hali Ludowej lub lepszy zespół piłkarski kosztem Teatru Capitol. Rolą włodarzy jest sprawić, by znalazły się w mieście pieniądze zarówno na jedno, jak i na drugie. Niech to będzie mniej imponująca fontanna i mniej gwiazdorski zespół. Ale niech będzie i jedno, i drugie...
Panie prezydencie - są w tym mieście ludzie, z którymi koszykówkę można odbudować, dla których nieważna jest polityka, a ważny jest Śląsk. Prosimy się otrząsnąć, porzucić polityczną poprawność i sprawić, by znowu mogli - w Pana towarzystwie - zakrzyknąć: "Cała Polska w cieniu Śląska"...

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska