Pamięta Pan pierwszą choinkę na wrocławskim Rynku?
Oczywiście!
Ustawiono ją w roku...
To był rok 1991.
Sam Pan wybierał drzewko, które stanęło niedaleko pomnika Fredry?
Nie, to był prezent. Dostaliśmy ją z Karkonoszy, bodajże z Kotliny Kłodzkiej.
A dekorację drzewka sam Pan wybierał? Patrzył Pan z okna z Sukiennic i decydował co najbardziej będzie pasowało?
Nie mogłem patrzeć z okna z Sukiennic, ponieważ trafiłem tam dwa lata później.
Prawda. Miał Pan gabinet na Nowym Targu. To może sprawdzał Pan, jakie dekoracje zafundowały sobie europejskie metropolie i zamówił coś na ich wzór?
Skądże. Zawsze lubiłem współpracować z artystami i oni decydowali, jaki będzie jej kształt. Dla mnie ważne było, żeby dekoracja była autentyczna. W żadnym wypadku nie z katalogu, miała być oryginalna i niepowtarzalna. Zawsze dbałem o to, żeby inni cytowali Wrocław, a nie odwrotnie. To samo zresztą było z fontanną w Rynku. Ja sam nie chciałem za bardzo tej fontanny. Kiedy zobaczyłem wyniki konkursu, nie byłem zbyt zadowolony. Przekonał mnie pewien historyk sztuki, który przyszedł do mnie i powiedział: "Panie prezydencie, tylko nie ta fontanna. Proszę wybrać jakąś inną, byleby nie była ta". Na dodatek, przyniósł ze sobą i zaczął pokazywać fontanny w Lyonie, szwajcarskich miastach. I namawiał mnie, żeby kupić fontannę taką, jaka stoi, gdzie indziej. Osiągnął tyle, że przekonał mnie do projektu Alojzego Gryta.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?