Z ulicy Piłsudskiego do centrum Korona albo do Leśnicy można dostać się w zaledwie dwadzieścia minut, podobnie jak z Psiego Pola na ul. Strzegomską. Udowodnili to w sobotę społecznicy z Koalicji Wrocław: Wspólna Sprawa. Z ich inicjatywy po wrocławskich torach kursował specjalny pociąg. Z jednego końca miasta na drugi dojeżdżał kilka razy szybciej niż stojące w korkach samochody.
- Wrocław ma dobrze rozwiniętą sieć kolejową, która nie jest wykorzystana. A mogłaby stać się alternatywnym środkiem transportu dla pasażerów korzystających z komunikacji miejskiej lub samochodu - przekonuje Jarosław Jerczyński z wrocławskiego Klubu Sympatyków Kolei.
- Trójmiasto ma szybką kolej miejską, która świetnie się sprawdza i stanowi podstawę komunikacji. Dlaczego tak nie mogłoby być i u nas - zastanawia się.
Wielką szansą dla rosnącej liczby mieszkańców Wojnowa, Dobrzykowic, Nadolic czy Jelcza-Laskowic dojeżdżających dziś do Wrocławia z problemami byłaby też reaktywacja połączenia ze stolicy Dolnego Śląska do Jelcza-Laskowic przez Kowale i Swojczyce.
Od 8 lat trasą tą jeżdżą tylko pociągi towarowe. PKP chciały wysłać tam także składy osobowe. W kwietniu z taką propozycją kolejarze wystąpili do magistratu.
Andrzej Piech, zastępca dyrektora ds. handlowych we wrocławskiej spółce PKP Przewozy Regionalne nie ukrywa, że sprawa utknęła w martwym punkcie, bo rozbija się o pieniądze.
- Miasto wstępnie zadeklarowało, że włączy się w finansowanie tego projektu, ale tylko w granicach Wrocławia. Resztę musiałyby pokryć urząd marszałkowski i gminy. Trzeba wybudować perony, parkingi, dojazdy do stacji - wylicza.
Według Tomasza Ossowicza, dyrektora Biura Rozwoju Wrocławia, stworzenie szybkich połączeń kolejowych w obrębie miasta nie jest wcale proste. Choćby z powodu trudności w rozmowach z PKP, które każdą niemal decyzję konsultują w Warszawie.
- Poza tym, uruchomienie we Wrocławiu kolei do przewozów aglomeracyjnych nie jest specjalnie opłacalne - uważa Ossowicz. - W Trójmieście, zaczynając od Tczewa, wszystkie stacje nanizane są na jedną nić, a Wrocław jest wielokierunkowy. Nie jest miastem podatnym na stworzenie jednej nici kolejowej na trasie, przy której mieszka np. 300 tys. ludzi - uważa.
Innego zdania są najwyraźniej sami mieszkańcy. Choć pociągów ciągle jest mało i nie dojeżdżają wszędzie, gdzie mogłyby, ich pasażerów we Wrocławiu przybywa.
- Sprzedajemy coraz więcej biletów aglomeracyjnych - potwierdza Andrzej Piech. Taki bilet nabywamy, dopłacając 16 złotych do biletu miesięcznego komunikacji miejskiej.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?