Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Koreańczyk z podwrocławskiej fabryki LG oskarżony o spowodowanie śmierci

Marcin Rybak
Dwa mln zł odszkodowania domaga się od LG pełnomocnik rodziny ofiary wypadku
Dwa mln zł odszkodowania domaga się od LG pełnomocnik rodziny ofiary wypadku Fot. Paweł Relikowski
Sądowy finał śmiertelnego wypadku w jednej z podwrocławskich fabryk koreańskiego koncernu LG Philips.

Przed sądem stanie jeden z dyrektorów firmy produkującej telewizory w fabryce LG Display.

Zdaniem prokuratury, przyczynił się do tragicznej śmierci pracownika. Jongowi Y. grozi nawet pięć lat więzienia. Prokuratura oskarżyła go o niedopełnienie obowiązków i nieumyślne spowodowanie śmierci Macieja B. Mężczyzna został zgnieciony przez maszynę, którą próbował naprawić.

Dramat wydarzył się w kwietniu 2007 roku. Zginął pracownik odpowiedzialny za serwisowanie urządzeń. Jak się później okazało, w fabryce panował szokujący bałagan. Nie zadbano, by prawidłowo przeszkolić pracowników z zasad bezpiecznego obsługiwania skomplikowanych i nowych dla nich urządzeń.

Maciej B. zatrudniony został w LG Display 2 sierpnia 2006 roku. Z dokumentów wynika, ze przeszedł szkolenie BHP i tzw. "szkolenie stanowiskowe".

Ale prokuratura twierdzi, że to była fikcja. Uczył go pracownik przyjmowany do pracy tego samego dnia. Później Maciej B. przeszedł jeszcze pięciomiesięczny staż w Korei. W grudniu 2006 roku do fabryki w Kobierzycach przyjechały pierwsze urządzenia. Wśród nich maszyna do produkcji telewizorów z ekranem LCD. Ta, która cztery miesiące później stała się przyczyną tragedii.

Jongowi Y. grozi nawet pięć lat więzienia.

Doszło do niej 26 kwietnia przed północą. W fabryce pracowała wówczas trzecia zmiana.
Pracownica obsługująca maszynę zauważyła, że zaświecił się czerwony przycisk sygnalizujący jakąś awarię. Kobieta, jak później ustalono w czasie śledztwa, nie miała pojęcia, co to za przycisk, do czego służy i dlaczego się świeci.

Maciej B. wyłączył urządzenie, otworzył drzwiczki prowadzące do środka maszyny i wszedł tam, by ją naprawić. Ale nie wiedział, że nie wyłączył wszystkiego do końca.
Jak się okazało, przyczyną awarii było poluzowanie się jednej z części. Gdy Maciej B. docisnął ją, urządzenie włączyło się. Mężczyzna nie zdążył uciec. Został zgnieciony.
Fachowcy z Państwowej Inspekcji pracy orzekli, że awaria została spowodowana przez zły system zabezpieczeń. Ich zdaniem, otwarcie drzwiczek, przez które Maciej B. wszedł do środka maszyny, powinno powodować całkowite jej wyłączenie.

Co więcej, w LG Display nie było żądnych procedur dotyczących bezpieczeństwa. Nie było instrukcji, napisanych w języku polskim i zrozumiałych dla pracowników, które określałyby sposób postępowania na wypadek awarii. Do pracy przy skomplikowanych urządzeniach dopuszczono ludzi, którzy nie zostali w odpowiedni sposób przeszkoleni.

Maszyna w chwili wypadku nie spełniała zasadniczych wymagań bezpieczeństwa.
Specjalistka od BHP Renata Smacka, analizująca wypadek na zlecenie prokuratury, stwierdziła, że to, co działo się w LG Display, to nie była normalna produkcja.

W LG Display nie było żądnych procedur dotyczących bezpieczeństwa.

Jej zdaniem, były to "eksperymenty nad nową technologią, aparaturą i maszynami". Podczas tych eksperymentów zagrożone było życie i zdrowie pracowników. "Do prac połączonych z ryzykiem można dopuścić tylko wtedy, gdy stanowisko pracy zostało właściwie zorganizowane" - napisała .
Tymczasem w LG Display koreańscy inżynierowie dokonywali istotnych zmian technicznych, a polscy pracownicy nic o tym nie wiedzieli.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska