Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Małopolski urzędnik bardzo lubi podróże

Piotr Odorczuk
W Danii oglądali skanseny, w Berlinie świętowali rocznicę uchwalenia Konstytucji 3 maja, a w Rumunii wydawali broszurę i dzielili się doświadczeniem w dążeniu do niedościgłych standardów Unii Europejskiej. O kim mowa? O radnych wojewódzkich i urzędnikach Urzędu Marszałkowskiego z Małopolski, którzy przez minione dwa lata wydali na podróże zagraniczne prawie 526 tys. zł z samorządowej kasy.

Tylko w tym roku za wojewódzkie pieniądze wojażowało 126 osób. Byli na 60 wyjazdach. A rok jeszcze się nie skończył.

526 tys. - Tyle wydali w niespełna dwa lata z samorządowej kasy Małopolski urzędnicy i radni na służbowe wyjazdy zagraniczne.

Gdzież oni nie byli! Każdemu marzyłby się wyjazd do Egiptu, a tu proszę, jeden krakowski urzędnik był służbowo w Kairze. Inni odwiedzili pięć razy Rumunię, trzy razy Portugalię, dwa razy Szwecję
i raz Rosję. Najbardziej popularne są jednak Niemcy (11 wyjazdów) i Belgia (14 podróży).
Dodatkowo podczas ostatniej sesji wojewódzkiego sejmiku radni zdecydowali, że należy utrzymywać współpracę z regionami w Chinach i w Indiach. To niechybnie oznacza kolejne wspaniałe delegacje.

A podatnicy, którzy za te podróże płacą, chcą widzieć efekty.

Nie wiem, jak takie wyjazdy radnych i urzędników mogą pomóc w rozwoju województwa
- zastanawia się Michał Gacek, krakowianin. - Pewnie mogłyby, gdyby na podstawie zdobywanego doświadczenia były podejmowane jakieś decyzje, które zbliżałyby nas do Europy. Ale z tego
co widać, wszystko zostaje po staremu, a cała rzecz kończy się na kurtuazyjnych wizytach
i uśmiechach - dodaje.
- Wszystko będzie świetnie i takie wyjazdy mają sens, o ile przynoszą jakieś rzeczywiste korzyści mieszkańcom Małopolski - ocenia Andrzej Rosiński, mieszkaniec Krakowa.

- Do tej pory nie zauważyłem jakichkolwiek zmian. Nie mam pojęcia, co może przynieść współpraca z chińskim regionem. Turystycznie, jeśli nie liczyć olimpiady w Pekinie, to chyba wszystko pozostało bez zmian.

Podobnego zdania jest Anna Jędrocha, wiceprezes Krakowskiej Izby Turystyki.

- Liczba turystów przyjeżdżających do Krakowa z Chin jest na poziomie błędu statystycznego
- ocenia Jędrocha. - Przeważnie są to wizyty biznesowe, a nie turystyczne.

Statystki dotyczące dotychczasowej współpracy Małopolski z Indiami dają podobne wyniki. Intratny kontrakt z indyjskim koncernem IT Wipro zawędrował do Wrocławia, tak samo Małopolsce uciekł kontrakt z indyjskim koncernem samochodowym, Tata Motors.

Przez ostatnie dwa lata nikt z urzędu do Chin ani do Indii nie jeździł. Wyjazdy były tylko do Europy.
Wśród najczęściej wyjeżdżających służbowo w tym roku prym wiedzie wicemarszałek Leszek Zegzda. Więcej od niego jeździł tylko sam marszałek Marek Nawara.

Zegzda zapewnia, że są efekty służbowych wyjazdów.

- W wyniku współpracy z innymi regionami szkoły wymieniają się uczniami.

Chcący zachować anonimowość urzędnik opowiada, że podczas jednego z takich wyjazdów zagranicznych okazało się, że był jedyną osobą, która potrafiła porozumiewać się w języku angielskim.

- Przez cały wyjazd moja rola sprowadzała się do tłumaczenia wszystkich rozmów - mówi.

Wicemarszałek broni się, mówiąc, że w większości wyjazdów bierze udział tłumacz. Urzędnicy odpierają pozostałe zarzuty.

- Współpraca z innymi europejskimi regionami jest bardzo owocna - ocenia Zdobysław Milewski
z biura współpracy zagranicznej i rzecznik Urzędu Marszałkowskiego. - Najściślej współpracujemy
z niemiecką Turyngią. Jednak trudno mi ocenić, na ile efekty przynoszą same wyjazdy urzędników
i radnych.
Urzędnicy udowadniają jednak, że każda okazja do wyjazdu jest dobra. W maju br. obchody uchwalenia Konstytucji 3 maja 13 osób z władz województwa świętowało w Berlinie pod Bramą Brandenburską.

- Wyjazd był bardzo udany. Zaprosiła nas polska ambasada - broni pomysłu Zdobysław Milewski.
- Nigdy nie udałoby się ściągnąć tylu ludzi, ani tak rozpropagować regionu jak wtedy - dodaje.
Sami urzędnicy twierdzą, że wyjazdy nie są dla nich atrakcją. Jak zapewnia marszałek Zegzda, minęły już czasy kiedy wyjazd zagraniczny był okazją do zdobycia trudno dostępnych dżinsów
czy prawdziwej czekolady. - Nie przypominam sobie takiej delegacji, żebym przywiózł z niej choć jeden euro - mówi marszałek. Widocznie diety są zbyt niskie.

Jak więc nasi biedni radni i urzędnicy wspierają Małopolskę jeżdżąc za granicę?

Ostatnio był wyjazd studyjny do Danii - tłumaczy Leszek Zegzda. Tam oglądano duńskie skanseny. - Budujemy właśnie w Małopolsce miasteczko galicyjskie i chcemy skorzystać ze zdobytej tam wiedzy - dodaje Zegzda.

Wicemarszałka zastaliśmy w niedzielę w słonecznej Hiszpanii. - Jestem w podróży, ale nie służbowej, prywatnie i na swój koszt - zapewnia nas z uśmiechem. Sprawdzimy.

od 7 lat
Wideo

Pensja minimalna 2024

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska