- Gdy odbywały się castingi do filmu, akurat byłam na Krymie, gdzie graliśmy spektakl "Oskar i Róża" - mówi Alina Chechelska. - Pomyślałam: "Trudno, przepadło. Moja szansa minęła". Aż tu nagle otrzymałam zaproszenie na rozmowę z reżyserem. Potem odbyły się zdjęcia próbne. Nie spodziewałam się, że dostanę rolę - dodaje Chechelska.
- Wiem, że reżyser długo nie mógł znaleźć odtwórczyni tej roli. Nie chodziło mu bowiem o czyste naśladownictwo - mówi.
Aktorka spotkała się z matką księdza Popiełuszki, mieszkającą po dziś dzień we wsi Okopy na Białostocczyźnie. Bardzo chciała ją poznać, bo granie istniejącej osoby jest wyjątkowo trudne. - To było wstrząsające przeżycie. Ona jest charyzmatyczna. Jest taka czysta, autentyczna, nie da się jej wpisać w żadne ramy - wspomina aktorka.
Alina Chechelska musiała się też nauczyć mówić ze wschodnim akcentem. W tym samym okresie w Teatrze Śląskim rozpoczynały się próby do sztuki "Polterabend", gdzie mówi w gwarze śląskiej. Tymczasem ona sama pochodzi spod Krakowa.
Na potrzeby filmu aktorka musiała też przejść poważną metamorfozę - postarzenie. - To była długa i skomplikowana charakteryzacja. Miałam nakładany na całą twarz specjalny, amerykański klej - opowiada aktorka. Kiedyś, śpiesząc się na próbę do Katowic, wsiadła w pełnej charakteryzacji do pociągu. - Wżerało mi się to w skórę, więc nie wytrzymałam i poszłam do toalety wszystko zedrzeć. Po "liftingu", czyli nagłym odmłodnieniu, wróciłam do przedziału. Nie spodziewałam się, że metamorfoza zrobi aż tak wielkie wrażenie na współpasażerach - śmieje się Chechelska.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?