Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Ani tabu, ani chemia

Henryka Wach-Malicka
Violetta Smolińska i Sebastian Ziomek
Violetta Smolińska i Sebastian Ziomek fot. tomasz zakrzewski/teatr rozrywki
Do wynajętego pokoju wprowadza się dwoje ludzi, których dzieli praktycznie wszystko, a łączy coś, co widzowie sami będą musieli zdiagnozować ze strzępków słów i reakcji bohaterów.

Swoim zwyczajem w "Czarodziejce z Harlemu" (ubiegłotygodniowa premiera na Małej Scenie Teatru Rozrywki w Chorzowie) Ingmar Villqist to, co najważniejsze w emocjach i odczuciach postaci, ukrywa poza tekstem, zostawiając margines interpretacji zarówno dla publiczności jak i dla aktorów.
O ile jednak poprzednie jednoaktówki Villqista rzeczywiście prowokowały do dyskusji, o tyle "Czarodziejka z Harlemu", wystawiona właśnie w reżyserii autora, pokazuje sytuację na tyle konkretną, że nie trzeba się gubić w domysłach, by zgadnąć jak zakończy się związek nastoletniego koszykarza z pięćdziesięcioletnią, zamożną kobietą.

Poznajemy ich w tej fazie związku, w której on najwyraźniej chce się z fascynacji (?) wyplątać, a ona wpada w pułapkę prokuratorsko-matczynego rozliczania chłopaka z każdej samodzielnie spędzonej godziny.

Wzajemne relacje kochanków nie są więc równoważne i właściwie oglądamy dwoje samotnych ludzi, a nie parę wydaną na łup społecznych i towarzyskich ograniczeń.

Niestety, trudno uwierzyć, że kiedykolwiek łączyło ich coś wzniosłego, choć "przeklętego" przez normę kulturową. Villqist stworzył postacie zaskakująco jednowymiarowe. Chłopak jest po prostu przestraszonym dzieckiem, uwiedzionym przez atrakcyjną kobietę, której chyba nawet nie pożąda; w każdym razie nic na to nie wskazuje.

Ona emanuje despotyzmem i egoistycznym zapatrzeniem w siebie, bo tak naprawdę bardziej jej chodzi o dowartościowanie swojej osoby niż o ocalenie uczucia.

Sztuka zbudowana jest głównie z banalnych dialogów, a przedstawienie z długich pauz, które miast ładować podskórne napięcie budzą natrętne pytanie: co tych ludzi u licha wiąże?...

W dodatku w drugiej części dramatu, prawdopodobnie jako projekcja nerwowego załamania bohaterki, pojawiają się postacie spoza intymnego świata bohaterów. I co znamienne - są to głównie ludzie ze świata kobiety. Rodzice, przyjaciółka, jakiś mężczyzna wreszcie, który chyba miał być uosobieniem fatum, ale siedząc na łóżku, w żółtym garniturku, bardziej śmieszy niż przeraża. Zjadliwie żółte są zresztą i ściany pokoju, co wydaje się symbolem zazdrości cokolwiek nazbyt nachalnym.

"Czarodziejka z Harlemu" porusza ważny i kompletnie w Polsce zakłamany temat, ale na pewno nie łamie tabu. To ledwie szkic historii, która dobrze opowiedziana mogłaby być świetnym, pełnym bólu i sprzecznych racji, dramatem.

Ale jest czym jest, tym większe więc uznanie dla dwójki odtwórców głównych ról. Violetta Smolińska i Sebastian Ziomek robią co mogą, by wykrzesać ogień ze swoich bohaterów. Jeśli aktorzy osiągają ten cel, to zdarza się to tylko dzięki ich własnym talentom i wrażliwości, a nie dzięki dobrze napisanym dialogom i dobrej reżyserii.

Spektakl można obejrzeć w czwartek, 25 września o godz. 19.00 oraz 7, 8 i 10 października o godz. 19.30.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!