Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Michał uratował tatę

Magda Szrejner
Michał (od lewej strony) w telefonie komórkowym ma oprócz telefonu do mamy wpisany numer na pogotowie i numer alarmowy 112
Michał (od lewej strony) w telefonie komórkowym ma oprócz telefonu do mamy wpisany numer na pogotowie i numer alarmowy 112 fot. Grzegorz Gałasiński
Tylko kilkanaście minut upłynęło od momentu, kiedy tata Michała zasłabł w łazience, do chwili, kiedy w drzwiach mieszkania przy ul. Sprawiedliwej w Łodzi pojawili się policjanci, a zaraz potem załoga pogotowia. Po tym jak tata zemdlał, ośmiolatek nawet przez pół minuty nie zastanawiał się, co zrobić, nie zaczął płakać, nie przestraszył się, tylko pobiegł do pokoju po telefon komórkowy i zaalarmował swoją mamę. Ta natychmiast zadzwoniła pod numer 112.

- Policjanci byli na Sprawiedliwej jako pierwsi, chwilkę potem przyjechało pogotowie i zabrało mężczyznę do szpitala - mówi Mirosław Micor z Komendy Miejskiej Policji w Łodzi. - Cała akcja trwała krótko, bo chłopiec natychmiast zatelefonował do swojej mamy, a ona pod numer alarmowy 112.

Pogotowie zabrało 34-letniego tatę Michała na obserwację na oddział neurologiczny. Nie został w szpitalu, ale neurolog zlecił serię badań.

Kiedy wczoraj po południu dotarliśmy do 8-letniego bohatera, właśnie oglądał z młodszym bratem bajki. Oboje rodzice byli jeszcze u lekarza, a Michałem i 5-letnim Kubą opiekowała się babcia.

- Michał jest bardzo rezolutny i opanowany - mówi z dumą o swoim wnuczku Teresa Krolak. - Kiedy się zorientował, że jego tata stracił przytomność, natychmiast pobiegł po telefon, żeby zadzwonić po pomoc - opowiada. - Jestem pod wrażeniem, że taki mały chłopiec zna wszystkie numery alarmowe, a co więcej, ma je wpisane do swojego telefonu komórkowego.

Skąd 8-latek wie, jak wzywać pomoc w nagłej sytuacji?

- Telefonu do pogotowia nauczyłem się w szkole, bo pani nam opowiadała na lekcji gdzie zadzwonić, kiedy ktoś zasłabnie. A o numerze 112 powiedziała mi ciocia i wpisaliśmy go do komórki - mówi Michał. Mały bohater wcale nie czuje, że zrobił coś wyjątkowego. - Po prostu zadzwoniłem po pomoc, bo tata źle się poczuł - mówi chłopiec. Martwi się, żeby z tatą było wszystko dobrze.

Michał chodzi do Szkoły Podstawowej nr 55 w Łodzi. Chce być sportowcem. Świetnie pływa, bardzo dobrze biega na wszystkich dystansach, a jak tylko robi się ciepło, trudno zatrzymać go w domu, bo na podwórku chłopaki, jak zawsze, rozgrywają wielkiej wagi mecze w piłkę nożną.

Przypadków ratowania życia dorosłym przez dzieci mieliśmy w Łodzi w ciągu ostatnich lat co najmniej kilka. Cała Polska pamięta 7-letniego Brajana Chlebowskiego, który uratował z pożaru 36-letniego ojca i mieszkańców kamienicy, w której mieszkał. Chłopiec wezwał do pożaru strażaków. Niestety, sam zginął.

Rok temu, także w Łodzi, 3-letni Krystian uratował chorą na cukrzycę mamę, telefonując pod numer 112. Pogotowie przyjechało natychmiast. Lekarz przyznał, że gdyby nie przytomność dziecka, kobieta prawdopodobnie nie miałaby szans na przeżycie.

Michał jest trzecim dzieckiem w ciągu ostatnich kilkunastu miesięcy, które tak szybko zareagowało i sprowadziło pomoc dla rodziców.

Katarzyna Szoch-Jędrys z fundacji "Świat Dzieciom", organizator programu "Serce na start", uważa, że wiele zależy od podejścia rodziców w tej sprawie. - Ponadto temat udzielania pierwszej pomocy powinien być obecny w przedszkolach i szkołach, zwłaszcza od strony praktycznej - mówi Katarzyna Szoch-Jędrys. - Od najmłodszych lat powinniśmy kształtować w dzieciach odruch ratowania życia.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki