Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Dell ucieknie z Łodzi?

Agnieszka Jasińska, Piotr Brzózka
Otwarcie fabryki Della w styczniu tego roku wiązało się z wielkimi nadziejami
Otwarcie fabryki Della w styczniu tego roku wiązało się z wielkimi nadziejami fot. Krzysztof Szymczak
Dell wyprowadzi się z Łodzi. Amerykański koncern komputerowy rozważa sprzedanie swojej fabryki tajwańskiej firmie Foxconn. Robi to z powodów finansowych - podał brytyjski dziennik "Sunday Times".

Na razie wszystkie zainteresowane strony nabierają wody w usta. - Nie potwierdzamy i nie zaprzeczamy - ucina pytania Rafał Branowski, rzecznik polskiego oddziału Della.

O transakcji nie chce mówić też potencjalny nabywca fabryki na Olechowie. - Mogę jedynie powiedzieć, że Foxconn kupił już fabrykę komputerów w Czechach - poinformował nas Michael Lian, specjalista PR z Foxconn na Tajwanie.

Gdy półtora roku temu szefowie firmy wbijali w ziemię pierwszą łopatę, szumnie zapowiadali, że Dell zmieni oblicze miasta. Firma zainwestowała w Łodzi 200 mln euro. Co takiego się stało, że amerykański gigant miałby się wycofać z Polski?

- Powody mogą być trzy - uważa prof. Stefan Krajewski, ekonomista z Uniwersytetu Łódzkiego i były wojewoda łódzki, który uczestniczył w negocjacjach z koncernem. - Dell zainwestował w Łodzi, bo dwa lata temu były tu niskie zarobki i wysokie bezrobocie, a politycy obiecywali Amerykanom, że nie będą mieli problemów ze związkami. Dziś te czynniki poszły w zapomnienie - mówi Krajewski.

Kilka dni temu temu łódzka "Solidarność" pochwaliła się, że po długich bojach założyła w Dellu organizację związkową. Już rok temu pracownicy firmy, przebywający na szkoleniu w Irlandii, protestowali przeciw niskim płacom. Firma musiała podnieść pensje przy taśmie z 1100 do 1600 zł na rękę. To niemal dwa razy tyle, ile trzeba płacić Rumunom lub Bułgarom, którzy też są w UE. Prysnął więc mit taniej siły roboczej.

Do tego doszły problemy rekrutacyjne. Jesienią 2006 r. 7 tys. chętnych do pracy niemal staranowało drzwi łódzkiej filharmonii, w której odbywał się "dzień otwarty" Della. Amerykanie, obwożeni po łódzkim blokowisku na Widzewie, byli zachwyceni, że mieszkają tu dziesiątki tysięcy potencjalnych pracowników. Rok później chętnych już brakowało. W Dellu miało pracować 3 tys. osób, do dziś zatrudniono 1800.

Artykuł w "Sunday Times" wywołał poruszenie wśród pracowników. - Nikt nie informuje nas o dalszych losach fabryki. Boimy się, że nowy właściciel sprowadzi robotników z Chin - opowiada anonimowo pracownik.

Prof. Krajewski prognozuje, że Chińczycy mogą ściągać do Łodzi rodaków do pracy przy taśmie. Będą to jednak robić stopniowo, sondując reakcję polskiej załogi i władz miasta.

Może się jednak okazać, że fabryka w ogóle zniknie z łódzkiego Olechowa. - Montownie firm, które widzą u nas tylko tanią siłę roboczą, nie są przyszłością Polski. Dell pokazuje, jak łatwo taki interes zwinąć - ubolewa Ryszard Petru, ekonomista Banku BPH. Wtóruje mu prof. Krajewski: - Ulokowane w blaszanych halach fabryki można przenieść do tańszego kraju w kilka tygodni.

Decyzja Della nie dziwi prof. Jana Winieckiego: - Jeśli płace rosną w tempie 12 proc., a wydajność tylko 3 proc., to dla wielu firm produkcja u nas staje się nieopłacalna. Dla zachodnich koncernów największą wartością Polski są niskie koszt pracy.

Podczas otwarcia fabryki politycy rozpływali się na znaczeniem inwestycji Della, przekonywali, że koncern tchnie w miasto nowe życie. Praca tu miała być ciekawa i dobrze płatna. Tysiące łodzian liczyło, że przy taśmie w Dellu zarobi co najmniej 2 tys. zł na rękę.

Zbigniew Guziński z Powiatowego Urzędu Pracy nr 2 w Łodzi komentował wtedy: - Pierwszy tysiąc ludzi Dell zatrudni bez problemu. Później to będzie zależało od płac. Łodzianie nie pracują dla prestiżu, tylko dla pieniędzy. W tym samym czasie dyrektor fabryki Sean Corkey mówił nam coś zupełnie odwrotnego: - Liczy się prestiż. Pieniądze to nie wszystko.

Wiceprezydent Łodzi Marek Michalik nie dopuszcza myśli o ucieczce Della: - Przeczytałem artykuł w "Sunday Times". Wierzę, że do sprzedaży nie dojdzie. Dell jest dobrze obsługiwany w Łodzi i wiem, że jest zadowolony ze współpracy z nami.

Rzeczywiście: Łódź ugościła koncern po królewsku. Nazwa Dell widnieje - jako przystanek końcowy - na świetlnych tablicach miejskich autobusów linii 95. W cztery miesiące gmina wybudowała 5 km dwupasmowej trasy do fabryki. Droga otrzymała nazwę alei Ofiar Terroryzmu 11 Września. Kosztowała 54 mln zł, ruchu prawie na niej nie ma.

Czy teraz to zaangażowanie pójdzie na marne? - Na razie nie mamy powodów do niepokoju - przekonuje wiceprezydent Michalik.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki