Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Łódź będzie pamiętać o oficerach Wehrmachtu więzionych w mieście

Piotr Brzózka
Tablica zostanie umieszczona na ścianie więzienia przy ulicy Beskidzkiej w Łodzi
Tablica zostanie umieszczona na ścianie więzienia przy ulicy Beskidzkiej w Łodzi fot. Krzysztof Szymczak
W Łodzi nigdy o tej historii głośno nie mówiono. Teraz wychodzi z mroku.

5 czerwca prezydent Łodzi Jerzy Kropiwnicki odsłoni tablicę, upamiętniającą Niemców i volksdeutschów, więzionych w mieście w latach 1945-1950.

Było ich 20 tysięcy. Ponad 1200 zmarło z głodu i chorób. Byli bici i gwałceni. Kilka tysięcy pracowało za darmo w łódzkich fabrykach i instytucjach.

Tablica zostanie wmurowana na ścianie gmachu więzienia przy ul. Beskidzkiej. To tu, w 1943 roku, na osiedlu Sikawa gestapo wybudowało "wychowawczy obóz pracy". Przeszło przez niego kilka tysięcy Polaków. 80 z nich zmarło, w tym jeden zastrzelony przez strażników podczas ucieczki. Więźniowie parali się najcięższymi pracami fizycznymi, w tym rozbiórką ruin.

W styczniu 1945 roku do Łodzi weszli Rosjanie. Na Sikawie gestapo zastąpili funkcjonariusze NKWD.

Przemoc wobec Niemców była na porządku dziennym. Byli bici i gwałceni

Szacuje się, że przez Sikawę przeszło w ciągu pięciu powojennych lat kilkanaście tysięcy Niemców (niektóre źródła mówią nawet o ponad 20 tys.). Jednorazowo przebywało tu od 1,5 do 2 tys. osób. Mieszkali zarówno w łódzkim obozie, jak i w podobozach i gospodarstwach rolnych w Łodzi, Tomaszowie, Sieradzu czy Zduńskiej Woli. Czy należy im się pamięć prezydenta Łodzi i mieszkańców miasta? Marek Edelman, ostatni żyjący przywódca powstania w getcie warszawskim, uważa, że tak.

- Tam byli więzieni i Polacy przez Niemców i Niemcy przez Rosjan i Polaków. Skoro tak było, to należy o tym napisać, upamiętnić tych, którzy cierpieli - komentuje Edelman.

Warunki były opłakane. Niemcy zajmowali te same nieogrzewane baraki, w których wcześniej więzili Polaków. Tuż po wojnie w kraju panował głód. Jedzenia brakowało mieszkańcom Łodzi, tym bardzie brakowało go niemieckim więźniom. Racje żywnościowe były mniej niż skromne. Do tego fatalne warunki sanitarne doprowadziły do wybuchu epidemii tyfusu, który w latach 1945-46 dziesiątkował obóz. Z głodu i z powodu choroby zmarło na Sikawie 1247 więźniów.

Przemoc? Oczywiście była. - Na obozowych strażników dobierano wtedy specyficzne osobowości. Przemoc fizyczna była na porządku dziennym, Niemcy byli bici. Dochodziło do gwałtów. Jednak prowadzone przez nas śledztwo nie przyniosło dowodów na to, by choć jeden Niemiec został zamordowany - mówi Sławomir Abramowicz, główny specjalista komisji ścigania łódzkiego IPN.

W obozie żyli głównie ludzie niezdolni do cięższych robót. Zajmowali się jedynie prostymi zajęciami porządkowymi, praniem i gotowaniem. Sprawniejsi wychodzili na zewnątrz do pracy.
- Mało kto o tym mówi i pamięta, ale ciężko byłoby znaleźć zakład, który by ich nie zatrudniał. Bardzo wielu Niemców trafiło na przykład do tomaszowskiej fabryki dywanów Weltom. Zatrudniały ich też instytucje - Niemka była na przykład sprzątaczką w Wojskowym Sądzie Rejonowym w Łodzi - mówi Abramowicz. Oczywiście wyrażenie "zatrudniać" jest używane na wyrost, bo była to praca darmowa. Brak dokładnych danych na temat liczby Niemców w łódzkich i podłódzkich fabrykach, można jedynie w przybliżeniu mówić o kilku tysiącach.

W latach 1945-1948 Sikawa była obozem przejściowym dla żyjących w Polsce Niemców i volksdetschów. Przed odesłaniem za Odrę byli weryfikowani, badano, czy nie popełnili zbrodni. W Łodzi przebywali od kilku dni do kilku miesięcy - wszystko zależało od organizacji transportów w głąb Niemiec.

W 1948 roku Sikawę zamieniono na centralny obóz dla jeńców niemieckich. Trafiali tu niemal wyłącznie oficerowie, w tym dwóch generałów Wehrmachtu - Ernst Matten i Helmuth Eisenstüch. Oprócz codziennych prac, powierzono im też bardzo nietypowe zajęcie: produkowali... zabawki. Obóz zakończył działalność w 1950 roku.

Co napisali na tablicy

Napis na tablicy był konsultowany przez łódzki magistrat z Instytutem Pamięci Narodowej i Archiwum Państwowym.

Wmurowana tablica będzie upamiętniać "obóz pracy dla Polaków, Niemców, Białorusinów, Ukraińców i jeńców sowieckich, utworzony przez niemiecką policję bezpieczeństwa (GESTAPO) w latach 1943-1945 oraz obóz pracy dla Niemców i volksdeutschów oraz obóz dla jeńców niemieckich i z jednostek kolaborujących, utworzone przez sowieckie i komunistyczne władze bezpieczeństwa publicznego (NKWD i UB) w latach 1945-1950".

Uroczystość odbędzie się 5 czerwca o godz. 12 przy ul. Beskidzkiej 54, w miejscu istnienia obozów. Dziś w tym miejscu działa zakład karny.

Łódzki magistrat zaprosił na ceremonię wmurowania tablicy konsula honorowego Niemiec Ewę Goczek.

Inicjatywa w tej sprawie wyszła od łodzianki o niemieckich korzeniach, która usilnie zabiegała o zamieszczenie stosownych napisów na tablicy pamiątkowej. Pracownicy Urządu Miasta w Łodzi korespondowali z nią przez rok.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki