Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Tramwaj jak areszt

Agnieszka Jasińska
Dorota Pakulska nie daruje MPK upokarzającego potraktowania przez motorniczego
Dorota Pakulska nie daruje MPK upokarzającego potraktowania przez motorniczego fot. Grzegorz Gałasiński
"Miała pani pecha! Pasażerowie to chcieliby, żebyśmy ich w dupę całowali" - takie słowa miała usłyszeć w niedzielę od motorniczego pasażerka Dorota Pakulska. Nie zamierza puścić płazem sposobu, w jaki została potraktowana. Tym bardziej że nie skończyło się na słowach: łodzianka została "za karę" zamknięta w tramwaju, bo przegapiła przystanek.

W niedzielę rano pani Dorota wsiadła w tramwaj linii nr 12.

- Miałam wysiąść na ostatnim przystanku, więc siedziałam spokojnie i obserwowałam, co się dzieje za oknem - opowiada wściekła pasażerka. - Nie znałam okolicy, bo na Wyszyńskiego byłam po raz pierwszy. Dlatego zagapiłam się i nie wysiadłam na ostatnim przystanku. Kiedy zorientowałam się, że tramwaj podjechał na krańcówkę, natychmiast podbiegłam do motorniczego, żeby mnie wypuścił. Jakież więc było moje zdziwienie, kiedy usłyszałam, że kierowca nie otworzy mi drzwi. Motorniczy czerpał wyraźną satysfakcję, że upolował pasażerkę. Przetrzymał mnie w tramwaju 10 minut.

Kiedy drzwi dwunastki nareszcie się otworzyły, pani Dorota zapytała motorniczego z sąsiedniego tramwaju nr 10, czy istnieje przepis, wyjaśniający przetrzymywanie pasażerów w środku pojazdu. I tutaj spotkała się z nieuprzejmością.

- Bardzo dobrze, że pani wysiedziała swoje, bo trzeba uważać na przystanki - usłyszałam od motorniczego tramwaju nr 10 - dodaje pani Dorota.

Jest zbulwersowana sposobem, w jaki została potraktowana w tramwaju. Dlatego złożyła w tej sprawie skargę do MPK.

- Bardzo ubolewamy, że taka sytuacja miała miejsce . Motorniczy na pewno zostanie ukarany. Uważnie przyjrzymy się historii jego pracy . Za takie zachowanie może nawet zostać dyscyplinarnie zwolniony. Motorniczy nie postąpił zgodnie z instrukcjami. Po dojechaniu na ostatni przystanek, bezdyskusyjnym obowiązkiem każdego kierowcy jest sprawdzenie zarówno tego, czy nikt nie został w środku, jak i stanu technicznego pojazdu - tłumaczy Bogumił Makowski, rzecznik MPK. - Poza tym motorniczy nie zachował się po ludzku, po prostu nie uszanował drugiego człowieka. Na szczęście takie sytuacje zdarzają się u nas bardzo rzadko.

Czy rzeczywiście takie sytuacje należą do wyjątków? Jeśli mieli Państwo podobne doświadczenia z MPK, prosimy o kontakt z redakcją : tel. 042 630 35 65, wew. 320, lub [email protected].

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki