Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Nad wielkim grobem w Bytowie będzie tablica

Leszek Literski
Coraz więcej osób w Bytowie przypomina sobie o tragicznych wydarzeniach z 1945 roku. W czwartek 15 stycznia napisaliśmy, że już kilka lat temu udowodniono, że w okolicach bytowskiego zamku krzyżackiego znajduje się masowa mogiła ludzi pomordowanych przez wojska radzieckie.

Ostatnio podobne odkrycie w Malborku postawiło na nogi nie tylko władze miasta. Znalezienie mogiły 2 tys. rdzennych mieszkańców, głównie Niemców, wzbudziło dyskusję w całej Europie. W Bytowie na razie wciąż jest spokój, ale najprawdopodobniej w końcu ta sytuacja się zmieni.

- Makabryczne wydarzenia z tamtych lat zostały już ujawnione i udokumentowane. Najwyższy czas zająć się upamiętnieniem tak tragicznej historii. Beztroska władz jest dla mnie co najmniej dziwna - krytykuje Maria Prondzińska, była prezes Zrzeszenia Kaszubsko-Pomorskiego z Bytowa.
To właśnie za jej kadencji sprawa została na krótko przypomniana. O ekshumacji nikt nawet nie myślał, ale chciano jakoś upamiętnić tragiczną historię.

Zrzeszenie proponowało, by na murze zamkowym umieścić okolicznościową tablicę lub ustawić w pobliżu obelisk z odpowiednim napisem. Poprzedni burmistrz Bytowa na to przystał, ale po kilku miesiącach zmienił go na stanowisku burmistrza Ryszard Sylka, który tematu nie podjął.
- Nic o tych wydarzeniach nie wiedziałem. Nie przekazano mi - broni się dziś Sylka.
Działaczy ZK-P dziwią twierdzenia Sylki. O sprawie było przecież głośno. W 2004 roku odbyła się nawet w Bytowie konferencja naukowa poświęcona przejściowemu obozowi dla ludności niemieckiej i Kaszubów.

- W kwietniu 2004 roku wszczęto śledztwo. Ustalono, że w 1945 roku Sowieci zorganizowali na zamku obóz przejściowy. Zatrzymanych osadzano w celach, gdzie panowały ekstremalne warunki. Ludzie umierali z wycieńczenia i głodu. Kilka osób zamordowano - opowiada Prondzińska.
Prokuratura z Koszalina przesłuchała w tej sprawie 24 osoby, głównie dzieci osób pokrzywdzonych. Był tylko jeden człowiek, który był świadkiem tamtych wydarzeń. Złożył zeznania i wyjechał do Niemiec, gdzie na stałe mieszka. Wówczas nie udało się ustalić liczby osób, które przed laty zmarły w bytowskim zamku. W przybliżeniu ustalono, że dziennie mogło to być nawet 30-40 osób.

Chowano ich w masowej mogile w pobliżu zamku. Przypuszcza się, że grób może się znajdować w miejscu, gdzie obecnie jest parking. Jeden ze świadków zeznał, że po wojnie był tam spory kopczyk ziemi, który z czasem zaczął się zapadać. - Nigdy tego terenu nie badano, więc nie wiemy, czy na pewno znajduje się tam grób. Z pewnością jednak na razie nie będziemy go rozkopywać - zastrzega Marian Gospodarek, dyrektor Bytowskiego Centrum Kultury. - Priorytetem jest ustawienie tablicy upamiętniającej tamte wydarzenia. Stanie ona na zamku, jak tylko zgodzi się na to konserwator zabytków.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki