Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Zbędny element: rodzic w szkole

Małgorzata Gradkowska
Joanna Czauderna-Szreter broni swojego prawa do tego, by współdecydować o szkole
Joanna Czauderna-Szreter broni swojego prawa do tego, by współdecydować o szkole Grzegorz Pachla
W gdańskiej podstawówce przewodniczącej samorządu odebrano prawo do działania w Radzie Rodziców, bo okazała się... zbyt aktywna. Czy możliwa jest szkolna demokracja, komu na niej zależy, a komu jest nie, i kto powinien o nią zadbać ?

Akcja dzieje się w Szkole Podstawowej nr 17 w Gdańsku od dwóch lat z przerwami, chociaż chwilami przenosi się do urzędów.

- To w Gdańsku pierwszy przypadek, żeby rodzic skarżył się na to, że nie dostał się do szkolnej Rady Rodziców - mówi Regina Białousów, dyrektor Wydziału Edukacji gdańskiego Urzędu Miejskiego.

- Nie chodzi o to, że się do rady nie dostałam, tylko że zabroniono mi kandydować - prostuje Joanna Czauderna- Szreter, bohaterka "pierwszego przypadku". - Pozbawiono mnie tego prawa bez żadnych racjonalnych przyczyn i na to się nie zgadzam. Demokracja to jest wszystko wokół nas, nie tylko walka o najważniejsze.

Wolny wybór

Dwa lata temu na zebraniu klasowym na początku roku szkolnego wybierano przedstawicieli do Rady Rodziców. Większość, jak zwykle, nie miała ochoty ani czasu, by się angażować.

- A ja nie miałam nic przeciwko temu, żeby podziałać na rzecz szkoły i zrobić coś nie tylko dla swoich dzieci - opowiada Joanna Czauderna-Szreter. - Pomyślałam: "Niech wiedzą, że mamie zależy na tym, co się wokół nich dzieje, że każde działanie coś zmienia i coś daje. Ot, taka mała lekcja wychowania społecznego…".

We wrześniu 2006 roku Joanna Czauderna-Szreter została przedstawicielką klasy w Radzie Rodziców, a na pierwszym zebraniu nawet jej przewodniczącą.

- Zebrało się siedem osób, którym się sporo chciało, kilka z doświadczeniem z poprzednich lat - mówi. - Uzgodniliśmy, czym chcemy się zajmować w tym roku, co załatwić. Podeszliśmy do sprawy bardzo poważnie, poczytaliśmy, co powinna robić Rada Rodziców, jakie ma uprawnienia.

A literatura przedmiotu jest naprawdę imponująca - gdy wrzuci się hasło "Rada Rodziców", tylko w jednej internetowej przeglądarce wyskakuje 846 tysięcy wyników. Są wśród nich m.in. tytuły książek, omówienia różnych dokumentów, ale przede wszystkim strony internetowe szkół, w których takie rady działają, z opisem wielu ciekawych przedsięwzięć i pomysłów. Od ubiegłego roku istnienie rad rodziców w szkołach jest obowiązkowe, wymagane ustawą o systemie oświaty.

- Kłopot w tym, że ustawa sobie, a szkoły, z reguły niechętne do dzielenia się przywilejem decydowania, sobie - narzeka Maria Szpilowska, przedstawicielka Fundacji Rodzice Szkole.
- Większość myśli, że problemem jest to, że rodzicom się po prostu nie chce, a nikomu nie przychodzi do głowy, że to szkole może się nie chcieć.

Bez dyskusji

Czauderna-Szreter wylicza różne przedsięwzięcia, którymi zajęła się rada: sklepik, z którego miały zniknąć niezdrowe produkty - rodzice stworzyli projekt nowej umowy z ajentem, umożliwiający kontrolę tego, co sprzedaje. Do dzisiaj nie ma jednak efektu.

Projekt "Bursztynowa szkoła" z ekspozycją na temat Bursztynowej Komnaty i patronatem Międzynarodowego Stowarzyszenia Bursztynników - ekspozycja po roku się rozpadła, projekt realizują inne szkoły, patronuje im miasto. Mundurki, w których zaprojektowanie włączyli się rodzice i zaproszeni przez nich projektanci - szkoła wybrała inne, bez porozumienia z radą.

- Ale problemem dla pani dyrektor nie były niezdrowe chipsy w sklepiku, tylko to, że rozmawialiśmy o tym na zebraniu, na którym miała być wybierana komisja rewizyjna - mówi Joanna Czauderna-Szreter.

- Nie mam w tej sprawie nic do powiedzenia - odpowiada krótko na pytanie o komisję rewizyjną i projekty Rady Rodziców Jadwiga Nowecka, dyrektorka szkoły.

Zakaz

Wrzesień 2007 roku. Joanna Czauderna-Szreter dowiaduje się, że może zapomnieć o Radzie Rodziców.

- Usłyszałam, że kolejny raz kandydować mogą tylko te osoby, które jeszcze w radzie nie działały, więc mnie to prawo nie przysługuje.

- W innych klasach takich zastrzeżeń nie było, nauczyciele nie ingerowali w wybory. Ja nie dostałam zakazu kandydowania - przyznaje Lucyna Matela-Żołnowska, działająca w radzie wcześniej i wybrana na następną kadencję. Jednak przyznaje, że w tej radzie niewiele zdziałała. - Nie używałabym słowa konflikt, ale rzeczywiście z niezrozumiałych dla mnie powodów szkoła bardzo nie chciała naszego działania.

Rodzice nieudzielający się w szkole nawet nie wiedzieli o całej sprawie. - Coś się działo? - dziwi się mama piątoklasisty. - Nie, nic nie słyszałam o jakichkolwiek konfliktach z dyrekcją szkoły. Na wywiadówkach nie było o tym mowy. - Bursztynowa szkoła? No tak, nawet żałowaliśmy, że ten projekt jednak nie wypalił, ale tyle rzeczy w szkole nie wychodzi z najróżniejszych powodów - dodaje inna. - Ważne, że dobrze uczą, od tego przecież jest szkoła.

Skarga

Czauderna-Szreter nie kandydowała do nowej rady, ale poskarżyła się na dyrektor Nowecką do miejskiego wydziału edukacji. Urząd odpowiedział po miesiącu, że kontrola w szkole nie wykazała opisanych przez nią uchybień.

- Ale przeprowadzono ją jeszcze przed moim pismem, to było rutynowe sprawdzanie wprowadzenia ustawy o mundurkach - mówi. - Pomyślałam, że nie odpuszczę, chcę być w porządku wobec moich dzieci. Poszłam do pani wiceprezydent Gdańska, opowiedziałam całą historię. I nic.

Przechowywana przez nią teczka z dokumentami powiększyła się od tego czasu to: pismo do prezydenta Gdańska opisujące zaniechania wydziału edukacji i pani wiceprezydent; oświadczenia kilkorga rodziców o zakazaniu kandydowania do rady osobom wcześniej w niej działającym; czterostronicowe zestawienie przypadków "naruszenia praw Rady Rodziców i praw obywatelskich"; pismo do dyrektorki szkoły, w którym Czauderna-Szreter pyta, dlaczego jej syn nie został poinformowany o tym, że zdobył nagrody w kilku międzyszkolnych konkursach, co uniemożliwiło mu udział w odbieraniu nagród.

Odpowiedź z urzędu jest jedna - żadne zarzuty się nie potwierdziły, notatki służbowe i sprawozdania szkoły nie wskazują na naruszenie praw obywatelskich. Odpowiedź ze szkoły była ustna: tak wyszło.

Kogo obchodzi rada

- Szkoła z samego założenia nie jest instytucją demokratyczną - komentuje Barbara Pilecka, psycholog. - Czy znajdzie się ktoś, kto nigdy nie ugryzł się w język na szkolnym zebraniu? Każdy myśli: powiem, co mi się nie podoba, skrytykuję, a ucierpi dziecko.

Maria Szpilowska z Fundacji Rodzice Szkole potwierdza: - Ta sytuacja nie jest odosobnionym przypadkiem. Rodzice traktowani są jak intruzi i wrodzy recenzenci. Przez lata szkoła była przecież wyłączną domeną nauczycieli i urzędników. Wiele wysiłku włożono w to, aby rodziców z niej wyrzucić, więc teraz potrzeba lat, żeby te przyzwyczajenia zmienić.

Co gorsza, rodzice w starciu ze szkołą nie mają żadnych sojuszników. Organem prowadzącym szkołę jest wydział edukacji urzędu miejskiego, więc można pójść do urzędnika, napisać pismo i czekać na reakcję. Ale dla urzędnika szkoła to jest triada: dyrekcja - nauczyciel - uczeń. Rodzic w tej konfiguracji pojawia się tylko wtedy, gdy dziecko sprawia problemy, poza tym lepiej, żeby go nie było.
- Gdyby tej pani zakazano kandydowania do rady miasta, ponieważ już raz była radną, zrobiłby się szum - mówi Szpilowska. Ale kogo obchodzi rada rodziców?

- Jest słowo przeciw słowu - zastrzega Regina Białousów. - Pani dyrektor i wychowawca, prowadzący zebranie klasowe, zaprzeczają, że pojawił się zakaz kandydowania dla tych osób, które już w Radzie Rodziców działały.

Jednak w dokumentach, zebranych przez Joannę Czaudernę-Szreter, są oświadczenia kilkorga rodziców, że taki zakaz się pojawił. Czauderna-Szreter jednak nie odpuściła. Spotkała się z prezydentem Gdańska.

- Ludzi aktywnych, którzy chcą coś dla szkoły robić, nie ma zbyt wielu, więc warto ich hołubić - przyznaje Regina Białousów. - Dlatego poprosiłam panią dyrektorkę i, o ile wiem, rozmawiał z nią również pan prezydent, żeby zacząć rozpatrywać sprawę od nowa. Jest wrzesień, będą nowe wybory do rad, myślę, że to bardzo dobry moment do nawiązania współpracy.

Jadwiga Nowecka, dyrektorka Szkoły Podstawowej nr 17 w Gdańsku:
- Mówiłam już pani, że w tej sprawie nie mam nic do powiedzenia. Znam przepisy i dbam o dobro szkoły, uczniów i rodziców. Jeśli pani Joanna Czauderna-Szreter ma ochotę działać na rzecz szkoły, może się zgłosić do wyborów.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki